Jeszcze trzy miesiące temu był jednym z najbliższych współpracowników Lecha Kaczyńskiego i wiceszefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego - dzisiaj generał Roman Polko mówi "dość" i zrzuca mundur. Powód? - Wojsko nie ma na mnie pomysłu, a dla swoich przełożonych jestem bardziej kłopotem niż pożytkiem. Odchodząc z armii ułatwiam im zadanie - tłumaczył były szef GROM w TVN24.
Od czasu, gdy Polko zrezygnował latem tego roku ze stanowiska wiceszefa BBN, pozostawał w rezerwie kadrowej ministra obrony narodowej. - Od trzech miesięcy byłem w tej "zamrażarce", a jestem zbyt aktywnym człowiekiem, by brać pieniądze za nic. Wojskowemu z moim stopniem (generała dywizji - red.) według przepisów wojskowych powinno powierzyć się wysokie stanowisko, a dziś takie stanowiska są obsadzone. Oczekiwanie na to, że ktoś odejdzie i ja będę mógł zająć jego miejsce jest dość kłopotliwe - tłumaczył generał na antenie TVN24.
"Byłem kłopotem, a nie pożytkiem"
Były szef GROM złożył wypowiedzenie stosunku zawodowej służby wojskowej we wtorek, 4 listopada. Dzień wcześniej dowiedział się, że decyzją szefa MON Bogdana Klicha został skierowany do wykonywania obowiązków służbowych w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Ale to było dla Polki tylko potwierdzeniem faktu, że "wojsko nie ma nie niego pomysłu".
- Przydzielone mi zadania nie oznaczały, że taki pomysł znaleziono, one nie dają etatu. Postanowiłem więc, że nie będę utrudniał życia swoim przełożonym, dla których jestem bardziej kłopotem niż pożytkiem i sam ułatwiłem im zadanie, składając wypowiedzenie. Jeżeli wojsko nie ma na mnie pomysłu, ta znajdę go sam - mówił Polko.
Informację o złożeniu rezygnacji potwierdził rzecznik Sztabu Generalnego Wojska Polskiego płk Sylwester Michalski.
Doświadczony żołnierz
W przeszłości generał Roman Polko kierował m.in. jednostką specjalną GROM - dwukrotnie: od maja 2000 r. do lutego 2004 r., a także przez kilka miesięcy - od lutego do jesieni - w 2006 r.
W 2004 r. sam zrezygnował z dowodzenia GROM-em. Ówczesny szef MON Jerzy Szmajdziński podkreślał wtedy, że "z żalem" uszanował jego decyzję. Polko mówił wtedy, że "miał wiele pomysłów na funkcjonowanie jednostki, które nie uzyskały akceptacji" zwierzchników.
- Blokowanie mojego udziału w procesie decyzyjnym związanym z rozwojem GROM pozbawiło mnie faktycznej władzy i kontroli nad jednostką - nie pozbawiło mnie jedynie odpowiedzialności - podkreślał wówczas.
Po odejściu z GROM-u Polko był doradcą prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego. W listopadzie 2005 r. został doradcą szefa MSWiA Ludwika Dorna do spraw antyterrorystycznych. W 2006 r. decyzją ówczesnego szefa MON Radosława Sikorskiego został przywrócony do czynnej służby, z której odszedł w styczniu 2004 r. i wrócił do GROM-u.
- Płk Polko zdjął na kilkanaście miesięcy mundur, ale to jest doświadczony oficer. Wojsko zainwestowało w niego dużo, tak jak inwestuje się w każdego komandosa - mówił wtedy Sikorski. Jesienią 2006 roku Polko przeszedł do BBN.
Rezygnację ze stanowiska wiceszefa BBN Polko złożył latem tego roku. Zrobił to po medialnych doniesieniach, że podejmował pracę zarobkową bez zgody przełożonego - poprowadził płatny wykład dla bankowców i uczył, jak dobierać współpracowników i przewodzić grupie, a także wystąpił w telewizyjnym "reality show". Oficjalnie Polko nie zabrał głosu na ten temat. W środowisku wojskowych spekulowano jednak, że miał wymaganą akceptację.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. PAP