Rząd celowo opóźnia ewakuację Polaków z Donbasu na Ukrainie z powodów politycznych - uważa Witold Waszczykowski (PiS). Jak przekonywał polityk w "Jeden na jeden" może chodzić o to, by powiązać ewakuację z wizytą premier Ewy Kopacz na Ukrainie i zrobić "wielki spektakl, który chce się pokazać w telewizjach". - Ci Polacy są gotowi. Można tam wysłać samoloty i partiami tych ludzi wywozić. Nie trzeba czekać na wielkie "big bang" - przekonywał Waszczykowski.
We wtorek szef MSZ Grzegorz Schetyna oświadczył, że ewakuacja ok. 200 osób polskiego pochodzenia z Donbasu na Ukrainie możliwa jest w styczniu. Tłumaczył, że akcja rozpoznania, potwierdzenia nazwisk, a także oczekiwań osób polskiego pochodzenia mieszkających w Donbasie, została zamknięta i zweryfikowana. - Dzisiaj jesteśmy gotowi do przeprowadzenia ewakuacji tych osób, które potwierdzają taką wolę - powiedział Schetyna na wspólnej konferencji prasowej z minister spraw wewnętrznych. Wcześniej wstępnie padała data 29 grudnia jako możliwy termin ewakuacji osób polskiego pochodzenia z objętego konfliktem obszaru.
Waszczykowski: chodzi o to, by powiązać to z wyjazdem premier
- Problem polega na tym, że spodziewamy się, że ta ewakuacja jest powiązana prawdopodobnie z wydarzeniem politycznym, który rząd planuje. Z wyjazdem pani premier Kopacz na Ukrainę - stwierdził w "Jeden na jeden" Witold Waszczykowski (PiS). - Jestem prawie pewny, że chodzi o to, aby powiązać to z planowanym wyjazdem pani Kopacz na Ukrainę, który jest spodziewany na około połowę stycznia. Pani premier chciałaby pojechać i łącznie ze swoją wizytą zrobić tę ewakuację, żeby pokazać jak to matka Polka, która krzyczała: gąski, gąski do domu, jeśli będzie jakieś problem, przywiezie tych Polaków - ocenił Waszczykowski.
"Można partiami tych ludzi wywozić"
Pytany, czy jego zdaniem rząd świadomie wstrzymał ewakuację po to, żeby premier Kopacz miała z tego powodu punkty stwierdził, że "ma podstawy" by tak sądzić. - I domagam się od ministra Schetyny, żeby to wyjaśnił. Że stoją za tym jakieś proste problemy techniczne, a nie ten polityczny plan, aby wzmocnić pozycję pani premier Kopacz, kosztem bezpieczeństwa Polaków na wschodzie (Ukrainy-red.) - powiedział W "Jeden na jeden" Witold Waszczykowski.
Jak tłumaczył, grupa Polaków na obszarze objętym konfliktem jest "od lat zidentyfikowana". - Kto ma kartę Polaka, kto się czuje Polakiem, kto się czuje związany z Polską - mówił Waszczykowski. - Dzisiaj ta lista jest zweryfikowana. Ci Polacy są gotowi. Można tam wysłać samoloty i partiami tych ludzi wywozić. Nie trzeba czekać na wielkie "big bang", na wielki spektakl, który chce się pokazać w telewizjach - ocenił.
2015 rokiem Putina?
Waszczykowski ocenił także, że rok 2015 może znów być rokiem Władimira Putina. - Tak się zanosi, dlatego że Putin nie zrealizował swoich planów strategicznych - stwierdził polityk PiS w "Jeden na jeden".
Jak przekonywał, Putin "dążył do tego, aby zdestabilizować Ukrainę". - Do tego stopnia, aby Ukraina była nieatrakcyjnym partnerem dla Zachodu. To się nie udało, mimo aneksji Krymu, mimo rewolty na Wschodzie. W dalszym ciągu Ukraina jest partnerem dla świata zachodniego. Ukraińcom udało się przeprowadzić demokratyczne wybory i te rządy mają legitymację demokratyczną - tłumaczył Waszczykowski. Zdaniem Waszczykowskiego, obywatele Rosji muszą zrozumieć, że popieranie polityki imperialnej Putina nie jest bezkosztowe. - Że też poniosą koszty i sankcje też ich dotkną - mówił polityk PiS. Jak ocenił, w tej chwili na rosyjskiej scenie politycznej nie ma nikogo kto mógłby zastąpić Putina. - Putin przez lata eliminował swoich oponentów, trochę tak jak w PO Donald Tusk wycinał swoich konkurentów - ocenił Waszczykowski.
Polityk stwierdził też, że cieszy się, że Radosław Sikorski nie jest już ministrem spraw zagranicznych. - Prowadził błędną politykę, na podstawie błędnej oceny sytuacji międzynarodowej - ocenił Waszczykowski.
Autor: kde/tr / Źródło: tvn24