- Koncert Madonny i całe zamieszanie wokół niego to jakiś sztuczny problem - mówi w TVN24 były niegrzeczny chłopiec polskiego heavy metalu, później nawrócony na prawomyślny katolicyzm Robert "Litza" Friedrich. Z kolei główny przeciwnik koncertu Madonny Marian Brudzyński stwierdza, że nawet jemu udziela się nastrój fanów tej "neopogańskiej imprezki".
W sobotę o 21.25 na warszawskim lotnisku Bemowo po raz pierwszy w Polsce rozległ się żywy głos Madonny - amerykańskiej wokalistki, zwanej przez wielu królową muzyki pop.
Koncert, na który przyszło 80 tys. osób, w tym wielu fanów z zagranicy, od samego początku budził kontrowersje. Przeciwnicy oburzali się głównie na datę imprezy, wypadającą w dzień katolickiego święta Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny. To w połączeniu z kontrowersyjnym wizerunkiem wokalistyki, która w trakcie koncertów i na teledyskach do swych piosenek często wykorzystuje symbole religijne w dość swobodny sposób (wisi na krzyżu, czy tańczy z głębokim dekoltem na tle płonących krucyfiksów albo czarnoskórego Jezusa) dało przeciwnikom argument do protestu przeciw w Polsce show królowej pop.
O co tyle hałasu?
Kilkanaście minut po rozpoczęciu koncertu w programie "24 godziny" o zasadności protestów i całej atmosferze wokół koncertu dyskutowali Robert "Litza" Friedrich, były gitarzysta heavy-metalowego zespołu Acid Drinkers i grupy Kazika Staszewskiego, a obecnie lidera i frontmana religijnego zespołu "Arka Noego" oraz Marian Brudzyński z komitetu "Pro Polonia", który nawoływał do bojkotu koncertu, gdyż obraża on uczucia religijne katolików.
Według Litzy, całe zamieszanie wokół koncertu to zastępczy problem, który zupełnie nic nie wnosi. - Koncert Madonny to marginalna sprawa. Ona wyjedzie, i co dalej? - pytał retorycznie muzyk. Pytany, czy dzieci, w tym jego, śpiewające w "Arce Noego", nie wybrałyby się na koncert Madonny, odpowiedział: - Dzieci w "Arce Noego" znają Madonnę, ale wolą niezależną muzykę undergroundową z treścią, a Madonna to marketing, pop, który tej treści nie ma. Taki jest dziś szołbiznes.
Artysta przyznał, że on sam nie zabraniałby dzieciom, gdyby chciały iść na koncert, ale znając ich gusta muzyczne jest pewien, że wybrałyby coś ambitniejszego. - Dzieci pewnie by obśmiały tę 51-letnią kobietę w rajtuzach. Ale trzeba dawać dziecku wolność, żeby mogło wybierać, żeby szukało woli Bożej - mówił Friedrich. On sam, jak przyznał, szuka jej od wielu lat i żadne imprezy mu w tym nie przeszkadzają.
Neopoganie robią klimacik
Zdecydowanie ostrzej o imprezie wypowiadał się Marian Brudzyński z komitetu "Pro Polonia", który nawoływał do bojkotu koncertu. - Ten koncert zmusił władze Warszawy do mataczenia - mówił Brudzyński.
- I chociaż mi też się udziela nastrój fanów, to wielu osobom sprawia to przykrość. To neopogańska impreza, za którą ponosi odpowiedzialność prezydent Warszawy pani Hanna Gronkiewicz-Waltz - dodał.
Brudzyński podkreślał, że mimo swojej dezaprobaty wobec imprezy apelował do osób o podobnych poglądach, aby czynnie nie przeszkadzały w zabawie. - Chociaż Warszawa oddaje cześć bożkom, to my i tak czujemy się moralnymi zwycięzcami - mówił.
Źródło: tvn24