Spotkanie dobre, ale dyskusja była utrudniona - uznali politycy po spotkaniu u prezydenta ws. reformy emerytalnej. Powód? Zabrakło rządowego projektu ws. zrównania i podwyższenia wieku emerytalnego. Prezydent namawiał, by ws. emerytur szukać porozumienia i minimum wspólnego poglądu. Jego zdaniem, zmiany w emeryturach są nieuchronne, a wymusza je starzenie się społeczeństwa i to, że rodzi się coraz mniej dzieci. - Trzeba połączyć system emerytalny z polityką prorodzinną - proponowali politycy PO i SP.
Podczas spotkania z prezydentem politycy zgłaszali własne pomysły, które w ich opinii mają poprawić sytuację Polaków, jeśli chodzi o ich emerytury.
Beata Kempa z Solidarnej Polski uważa, że nie można robić głębokiej reformy emerytalnej bez pakietu ustaw prorodzinnych, który pozwoli przełamać kryzys demograficzny. - Taka reforma musi iść w parze z rozwiązaniem problemu demograficznego w Polsce. Jeżeli nie będą rodzić się dzieci, to jest sprawa jasna, nie będzie miał kto pracować na przyszłe emerytury - powiedziała Kempa po spotkaniu w Pałacu Prezydenckim. - Rząd nie może być leniwy w tej sprawie i przynieść tylko rozwiązanie na tzw. rympał, że podwyższamy tylko wiek emerytalny - podkreśliła posłanka Solidarnej Polski.
Oceniła też, że rząd PO-PSL nie ma pełnego mandatu społecznego do tak głębokich reform, bo został wybrany przez mniej niż 50 proc. społeczeństwa.
Janusz Palikot, szef klubu Ruchu Palikota przedstawił propozycje zmian, które miałyby - w jego opinii - poprawić system emerytalny w Polsce. Wymienił ochronę osób, które przed emeryturą są zmuszane do przejścia na tzw. umowy śmieciowe: o dzieło czy zlecenie, a także tworzenie nowych miejsc pracy.
- Ludzie w Polsce chcą pracować, chcą pracować dłużej - przekonywał Palikot, dodając, że jeśli ktoś przechodzi na emeryturę, to najczęściej i tak nie kończy pracy.
"Prezydent ciągle o tym przypominał"
Rafał Grupiński z PO przekonywał, że trzeba opracować system, który nie tylko zapewni godziwie emerytury, ale też pozwoli dzisiejszym 20, 30-latkom udźwignąć system emerytalny. Politycy - jak stwierdził - powinni się w tej sprawie porozumieć, a nie zgłaszać pomysły, którymi chcą się przypodobać przed wyborami.
Sam, jak powiedział, uważa, że zmiany w systemie emerytalnym są konieczne. - Trzeba połączyć politykę emerytalną z prorodzinną - postulował, podobnie jak Kempa, Grupiński.
Leszek Miller z SLD uznał spotkanie u prezydenta za pożyteczne. - Przedstawiliśmy prezydentowi swój punkt widzenia - powiedział Miller. Powtórzył, że SLD nie zgadza się na zrównanie i wydłużenie wieku emerytalnego, proponuje zaś, by przejście na emeryturę zależało od stażu pracy.
Przyznał, że dyskusja w Pałacu Prezydenckim była utrudniona tym, że nie było rządowego projektu ws. zrównania i wydłużenia wieku emerytalnego. - Pan prezydent ciągle przypominał, że dyskutujemy o idei, a nie gotowym projekcie - zaznaczył Miller. Dodał, jednocześnie, że prezydent uznał za interesujący pomysł SLD, by emerytura zależała od stażu pracy.
Jan Bury z PSL przekonywał, że spotkanie było bardzo dobre, a inicjatywa prezydenta cenna. Poinformował też, że uwagi pani prezydentowej, która była obecna na spotkaniu, były po myśli PSL-u (Stronnictwo chce, by na wcześniejszą emeryturę mogły liczyć kobiety mające dzieci).
- Nasz pomysł, by docenić kobiety, zyskał aprobatę - zaznaczył Bury.
Pomysły "od Sasa do lasa"
W środę na temat emerytur głos zabrał także Jarosław Kaczyński. Podczas konferencji powtórzył, że PiS nie zgadza się na podwyższenie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn. Zaznaczył jednak, że nie chodzi o to, aby zabraniać ludziom pracy do 67. roku życia, ale o to, by było to dobrowolne.
Nam nie chodzi o to, żeby zabraniać komukolwiek pracować dłużej, także do ukończenia 67. roku życia, i chodzi tutaj zarówno o kobiety, jak i mężczyzn. Uważamy, że przedłużenie możliwości pracy, ale dobrowolnej pracy, do tego wieku jest dopuszczalne Jarosław Kaczyński
- Natomiast w żadnym wypadku nie akceptujemy w polskich warunkach (...) tego, aby to stało się instytucją przymusową, aby szczególnie kobiety dostawały prawo do emerytury dopiero po ukończeniu 67. roku życia - oświadczył Jarosław Kaczyński.
Szef PiS odniósł się także do środowego spotkania u prezydenta nt. przyszłości systemu emerytalnego. Jego zdaniem podczas tego spotkania nie dyskutowano o ustawie dotyczącej reformy emerytalnej, tylko "oczekiwano pomysłów". - To jest dosyć zaskakujące, tym bardziej, że te pomysły, można powiedzieć, były bardzo zróżnicowane - nie chcę tutaj potocznych określeń używać takich jak "od Sasa do lasa", ale tak to wyglądało - uważa lider PiS.
"Szukajmy porozumienia"
Prezydent, otwierając spotkanie, oświadczył że "stoimy w obliczu zbliżającego się nieuchronnie momentu, kiedy trzeba będzie podejmować decyzje co do przyszłości systemu emerytalnego w Polsce".
Jego zdaniem, choć jest okazja do bardzo ostrych polemik, należy raczej szukać porozumienia. - Warto chyba spróbować uczynić z tego obszaru, tak ważnego dla polskich obywateli, pole, w którym szukamy porozumienia albo szukamy przynajmniej minimum wspólnego poglądu na istotne sprawy, ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa emerytalnego Polaków - powiedział prezydent.
Zmiany systemu emerytalnego wymusi - w ocenie Komorowskiego - starzenie się społeczeństwa i fakt, że rodzi się coraz mniej dzieci. Ale to jak dodał, jest od nas w niewielkim stopniu zależne.
Prezydent podał, że w 2010 r. na jedną osobę w wieku emerytalnym przypadały cztery osoby w wieku produkcyjnym, to w 2020 roku będą to już tylko trzy osoby, a w 2035 roku - zaledwie dwie.
- To są proporcje, z których bardzo wiele wynika dla wszystkich obszarów życia społecznego i gospodarczego w Polsce. Szczególnie wiele musi wynikać w systemie emerytalnym - ocenił prezydent.
Nie chcą mówiąc o rządowym projekcie
Komorowski zastrzegł też, by podczas spotkania nie poruszać tematu projektu ustawy o podnoszeniu wieku emerytalnego, bo mało o nim wiadomo. Liczy natomiast - jak dodał - na przedstawienie przez partie polityczne własnych pomysłów i dobrych projektów, które - jak zaznaczył - odpowiadałyby na to nieuchronnie czekające nas "wyzwanie wynikające z nadchodzących zmian demograficznych".
Już wcześniej prezydencka minister Irena Wóycicka zastrzegała, że spotkanie będzie dotyczyło przyszłości systemu emerytalnego w Polsce w związku ze zmianami demograficznymi i że jego przedmiotem nie będzie projekt ustawy o podnoszeniu wieku emerytalnego, ponieważ nie został on jeszcze przedstawiony opinii publicznej.
W spotkaniu w Pałacu Prezydenckim, które trwało ponad godzinę, uczestniczyli m.in. szefowie klubów: PO - Rafał Grupiński; Ruchu Palikota - Janusz Palikot; PSL - Jan Bury; SLD - Leszek Miller; Solidarnej Polski - Arkadiusz Mularczyk. Klub PiS reprezentuje posłanka Józefa Hrynkiewicz (Mariusz Błaszczak, który jest szefem klubu PiS, nie przyszedł).
W rozmowie brali również udział: małżonka prezydenta Anna Komorowska, minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz oraz ministrowie z Kancelarii Prezydenta.
Opozycja mówi "nie"
Rząd chce stopniowo zrównywać i podwyższać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, docelowo do 67. roku życia.
Zgodnie z tą koncepcją co cztery miesiące wiek emerytalny podwyższany byłby o kolejny miesiąc, co oznaczałoby, że z każdym rokiem będziemy pracować dłużej o trzy miesiące. W ten sposób poziom 67 lat w przypadku mężczyzn osiągnięty zostanie w roku 2020, a kobiet w roku 2040.
Na podwyższenie i zrównanie wieku emerytalnego nie zgadzają się zarówno PiS i Solidarna Polska, jak i SLD. Sojusz, który uważa, że emerytura powinna zależeć od stażu pracy, chce ogólnopolskiego referendum w sprawie zmian emerytalnych.
Polacy mieliby odpowiedzieć na dwa pytania: jedno dotyczyłoby tego, czy są za podwyższeniem wieku emerytalnego do 67. roku życia, drugie, czy są za propozycją przejścia na emeryturę kobiet po 35 latach pracy, a mężczyzn po 40 latach pracy.
PSL proponuje z kolei wcześniejszą emeryturę dla kobiet, które mają dzieci.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz