Liczba śmiertelnych ofiar sobotniej Parady Miłości w Duisburgu wzrosła do 20. W hołdzie ofiarom, w miejscu tragedii ludzie wciąż składają kwiaty i zadają pytanie: dlaczego? Stara się na nie odpowiedzieć prokuratura. Do tego będzie potrzebna rekonstrukcja sobotniego dramatu.
Dwudziestą ofiarą śmiertelną Parady Miłości w Duisburgu jest 21-letnia Niemka, która zmarła w szpitalu w poniedziałek. Była jedną z 283 osób, które zostały hospitalizowane. Rannych jest 510 osób.
Półmilionowe miasto w Zagłębiu Ruhry wciąż jest w szoku. Pusty tunel, przy którym ludzie się tratowali dziś przeraża dziś tak samo jak w sobotę. Prokuratura wszczęła śledztwo i próbuje odpowiedzieć na najczęściej zadawane od soboty pytanie. - Wszystkie dokumenty zostaną dokładnie przeanalizowane, przesłuchamy świadków, przedmiotem w sprawie będą wszystkie amatorskie materiały video i zdjęcia - mówi rzecznik ratusza, Rolf Haferkamp.
Wina po stronie organizatorów?
Pytań przybywa. Zagadką pozostaje m.in. fakt, dlaczego imprezę, na której spodziewano się miliona osób, zorganizowano na 230 tys. metrach kwadratowych mieszczących maksymalnie pół miliona osób. Śledczy przesłuchają na pewno organizatorów i policję zabezpieczającą teren festiwalu. Spekuluje się, że porządku pilnowało jedynie nieco ponad tysiąc funkcjonariuszy.
Argumentem przeciw organizatorom ma być ogrodzenie terenu, gdzie odbywało się Love Parade barierkami. W dramatycznych momentach, gdy wybuchła panika, blaszane płotki tylko pogorszyły sytuację.
Dramat krok po kroku
Święto muzyki techno zaczęło się o godz. 14. Kilkunastu didżejów z całego świata gra na dwóch dużych scenach.
O godz. 17 rozpoczyna się kulminacyjna część zabawy przed halami starego dworca. Miała trwać do północy.
Ok. 17.30 zaczyna się rozgrywać dramat. Część publiczności zaczęła wychodzić, żeby odpocząć. Z drugiej strony tłum nadciąga na imprezę. Jedynym wejściem i wyjściem jednocześnie, przeciskają się tysiące ludzi. Zaczynają panikować.
Policja niemiecka nie miała szans przeciwdziałać panice, bo nawet nie wiedziała, co dokładnie dzieje się w tunelu - nie było w nim monitoringu.
Gdy ludzie się tratują przy wielkim tunelu, w sercu Love Parade wciąż trwał festiwal. To, zdaniem fachowców, było jedynym słusznym posunięciem. - Proszę sobie wyobrazić komunikat: kończymy koncert. No to jeszcze więcej ludzi rzuci się do tego samego wyjścia - zakłada psycholog Małgorzata Chmielewska.
21-letnia historia parady kończy się 24 lipca 2010. Zostawiła po sobie 20 ofiar tragedii.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, foto:PAP/EPA