- Dotychczasowe metody zawiodły. One dały niezłe rezultaty w niektórych miejscach. Ale ostatnie tygodnie pokazują, że to jednak nie jest sposób na załatwienie tego problemu i dlatego musimy jako państwo stosować metody bardziej zdecydowane - powiedział premier Donald Tusk pytany na konferencji prasowej w Belgradzie, czy zamykanie stadionów to dobry pomysł na walkę z chuliganami.
Tusk zaznaczył, że rząd szuka sposobów, aby "zakończyć zjawiska chuligaństwa czy zwykłej bandyterki na stadionach, czy wokół stadionów". Przyznał jednocześnie, że zamykanie stadionów, to nie jest metoda, która mu odpowiada. - Ale odczuwam głęboki, niesmak, kiedy słyszę tych, którzy sobie nie dali rady z tym problemem, którzy dzisiaj pouczają, czego nie należy robić, chociaż sami niczego nie potrafili zrobić - mówił szef rządu.
Musimy wszyscy razem
Premier zapowiedział także, że będzie prosił, "aby ludzie odpowiedzialni za państwo, czy to jest prezydent dużego miasta, czy lider sporej partii politycznej, czy liderzy opozycji, żeby stanęli po stronie państwa i jego służb, a nie po stronie chuliganów, a nieraz zwykłych pospolitych bandytów". - Jeśli nie staną po naszej stronie, to rzeczywiście trudno będzie nam wygrać, w tej sprawie musi być narodowe porozumienie - powiedział Tusk.
Dalej będzie twardo
Tusk zapewnił też, że na pewno nie wycofa się z zamiarów "twardego rozwiązania" problemu chuligaństwa na stadionach. Ale łatwiej będzie ten problem rozwiązać razem. - Jeśli obok nas staną ci, którzy dziś w tej kwestii marudzą. To jest niestety ciągle dość powszechny obyczaj w Polsce - marudzenie tych, którzy sami nie mają zielonego pojęcia jak sobie z tym problemem poradzić - podkreślił premier.
Krytyka opozycji
Za decyzję o zamknięciu stadionów Lecha i Legii na premiera spadł grad krytyki ze strony normalnych kibiców a także opozycji. PiS generalnie jest za walką z chuliganami, ale zarzuca Tuskowi brak profesjonalnego działania w tej sprawie. Poseł tej partii Adam Hofman stwierdził w piątek, że "zamknięcie dwóch najbezpieczniejszych stadionów w Polsce jest po prostu idiotyczne". Z kolei szef klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak wysyła do premiera interpelację w sprawie planowanych zmian w prawie dotyczącym organizacji imprez masowych. I zadaje pytania o przygotowanie Polski do organizacji Euro 2012.
Władze też ostro skrytykowali politycy SLD. Jerzy Wenderlich stwierdził, że rząd "nie potrafił sobie poradzić z obrońcami krzyża, tak samo nie potrafi sobie poradzić z kibolami". - Policja jest źle wyposażona. Przyznała się do tego Julia Pitera, która stwierdziła, że jak nie ma pieniędzy na paliwo, to niech policja patroluje pieszo, bo jest zdrowiej. Więc jeżeli tak się traktuje policję, to nie dziwne, że później z bezpieczeństwem jest na bakier – przekonywał polityk SLD.
Burdy pod okiem policji
Do zamieszek na stadionie Zawiszy Bydgoszcz doszło we wtorek. Pseudokibice zdemolowali stadion klubu. W czasie zajść zniszczono infrastrukturę stadionu o wartości 40 tys. zł, reklamy elektroniczne o wartości 200 tys. zł, została także uszkodzona kamera telewizyjna warta 150 tys. zł. Wojewoda mazowiecki i wielkopolski podjęli decyzje o rozegraniu przez zespoły Legii i Lecha najbliższych meczów ligowych przy pustych trybunach.
W zabezpieczeniu finałowego meczu o Puchar Polski brało udział 1300 policjantów, w tym 600 z Warszawy, Poznania, Olsztyna, Łodzi i Białegostoku. Do akcji włączono także 38 psów służbowych z przewodnikami oraz dwa helikoptery z Komendy Głównej Policji i Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Wydatki policji związane z zapewnieniem bezpieczeństwa w związku z meczem to ponad 930 tys. zł. Dotychczas żaden z biorących w burdzie pseudokibiców nie został zatrzymany.
Źródło: tvn24