Dostałem zaproszenie na prezydencką galę, ale nie przyjdę - oświadczył były wiceszef PiS Ludwik Dorn w programie TVN24 "Piaskiem po oczach". Jak tłumaczy, na organizowaną przez Pałac Prezydencki uroczystość z okazji 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości nie pójdzie "z powodów rodzinnych".
Uroczysta gala ma się odbyć we wtorek 11 listopada w Teatrze Wielkim. Obecnych ma ok. ośmiuset gości. Nie dołączy do nich jednak Ludwik Dorn, choć nie ukrywa zaskoczenia, że zaproszenie otrzymał i określa je jako "bardzo miły gest". Tym bardziej, że niespełna trzy trzy tygodnie temu został wyrzucony z Prawa i Sprawiedliwości.
Dlaczego więc na uroczystość nie pójdzie? - Mam małe dziecko i nie mam go z kim zostawić, a nie chcę iść bez żony - tłumaczy były wiceszef PiS.
"Nie chcę napięć między prezydentem a premierem"
Ludwik Dorn odniósł się też do przepychanek o kompetencje i udział w unijnych szczytach między prezydentem i rządem. Jak podkreślił, w przypadku pierwszego konfliktu o wyjazd do Brukseli, któremu pikanterii dodawał spór o rządowy samolot (Lech Kaczyński musiał lecieć wyczarterowaną maszyną), stał po stronie prezydenta. Wtedy bowiem - jak stwierdza - było widać jawną i złą intencję.
Jednak obecnego zamieszania, choć mniejszego niż poprzednie, były marszałek Sejmu nie rozumie. - Prezydent przedwcześnie zaznaczył, że nie da się usunąć ze swojej konstytucyjnej pozycji. Nie wiem, czy istniały przesłanki, by prezydent jechał. I dlaczego przykładał do tego taką wagę. Może jeśli chodzi o ten szczyt [zakończył się w piątek - red.] istniały przesłanki do ważnych rozmów kuluarowych? Nie wiem, ale życzyłbym sobie, żeby takich napięć było mniej - powiedział Dorn.
"Ja płaciłem mandaty"
W ocenie sprawy swojego byłego partyjnego kolegi Jacka Kurskiego, który przyłączył się do policyjnego konwoju, był już bardziej powściągliwy. - Nie jestem od orzekania o przestrzeganiu przepisów drogowych - stwierdził.
- Poza tym z tego, co wiem Kurski nie zasłaniał się immunitetem. I dlatego zainteresowałbym się tymi funkcjonariuszami policji, którzy powiedzieli: "jesteś pan posłem, to jedź pan dalej". Bardzo jestem ciekaw, czy sporządzili dla swoich przełożonych notatkę służbową z dokładnym opisem tego zdarzenia - dodał.
Ludwik Dorn przyznał, że sam jako poseł parę razy płacił mandaty. - Za przekroczenie prędkości, a raz za to, że rozmawiałem przez telefon - przyznał.
Odnosząc się do sejmowej awantury podczas debaty o "pomostówkach", kiedy to prezydencki minister Andrzej Duda zarzucił rządowi, że "zasłania się" będącą w zaawansowanej ciąży wiceminister pracy Agnieszką Chłoń-Domińczak, Dorn ocenił, że PO całą sprawę podkręciła. - Pan minister Duda miał nietaktowną wypowiedź, za którą przeprosił panią - powiedział Dorn. - Ale PO nie poprzestała na tym. Z ław poselskich Palikot i Niesiołowski obrzucali ministra inwektywami. A marszałek Komorowski postanowił jeszcze wrócić to do sprawy następnego w czasie antenowym - dodał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24