Rok po masowych demonstracjach, kobiety nie składają parasolek i we wtorek znów wyjdą na ulice polskich miast. - Widzimy cały czas te same zagrożenia. Prawa odbierane są nam po kawałku - mówi Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Organizatorki akcji zapowiadają zbieranie podpisów dotyczących projektu ustawy liberalizującej prawo do aborcji.
W rocznicę "czarnego wtorku", w stu miastach Polski odbędą się manifestacje i pikiety.
Hasło Ogólnopolskiego Strajku Kobiet to "Czarny wtorek - wielka zbiórka". "(...)Wychodzimy, bo nie odpuszczamy. Wychodzimy, bo walka nadal trwa – organizacje antykobiece szykują kolejne projekty odebrania nam wolności i godności i zbierają pod nimi podpisy (w tym za całkowitym zakazem aborcji). Dlatego 3/10 wychodzimy na Wielką Zbiórkę – zbieramy się i zbieramy podpisy pod projektem Ratujmy Kobiety 2017" - napisały organizatorki protestów na Facebooku.
Tłumaczą, że postulaty ochrony podstawowych praw człowieka w Polsce są nadal aktualne. Nie składają parasolek, czyli symbolu ruchu obywatelskiego pod hasłem obrony praw kobiet, który dokładnie rok temu zmobilizował około ćwierć miliona osób w ponad 200 miastach w Polsce i za granicą do protestów wobec procedowanemu w Sejmie projektowi całkowicie zakazującemu aborcji. Ostatecznie Prawo i Sprawiedliwość wycofało się z projektu.
- Widzimy cały czas te same zagrożenia. Prawa odbierane są nam po kawałku - mówi Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Jak podkreśla, kobiety domagają się wdrożenia konwencji antyprzemocowej, pełnego prawa reprodukcyjnego, pełnego prawa ekonomicznego. - Chcemy tez państwa, które jest świeckie, bez zabobonów, w którym jest rzetelna edukacja seksualna, a kościół nie decyduje, co się dzieje z polską polityką, a w szczególności z polskimi kobietami - dodaje.
Chcą liberalizacji prawa aborcyjnego, zbierają podpisy
Organizatorki zapowiadają zbieranie podpisów dotyczących projektu ustawy liberalizującej prawo do aborcji. Projekt zakłada m.in przywrócenie pełni praw reprodukcyjnych, prawo do przerywania ciąży do 12. tygodnia, regulacje dotyczące stosowania klauzuli sumienia przez lekarzy ginekologów i przywrócenie zakupu antykoncepcji awaryjnej bez recepty.
Protestujący nie zgadzają się także z obcięciem finansowania na ośrodki wspierające ofiary przemocy domowej i decyzję szefa resortu zdrowia, Konstantego Radziwiłła, by przerwać kontynuowanie rządowego programu dofinansowania in vitro. Według rządowego projektu, jeśli podległa ministrowi zdrowia Agencja Ochrony Technologii Medycznych i Taryfikacji negatywnie zaopiniuje decyzję samorządów, które na własną rękę chcą kontynuować program in vitro, może to skutkować dotkliwą karą finansową.
"Warto wychodzić na ulicę"
Część opozycji zapowiedziała wsparcie Czarnego Protestu. - Ciągle warto wychodzić na ulice. Jest ciągle kwestia groźby zaostrzenia ustawy aborcyjnej. Trzeba protestować - powiedziałbym - na zaś. Ciągle jest kwestia równości i praw kobiet w różnych sferach: płac, dostępu do stanowisk, ochrony godności - zaznacza Paweł Rabiej z Nowoczesnej.
Monika Wielichowska z PO ocenia, że prezes PiS Jarosław Kaczyński chce zmusić kobiety do heroizmu. - Powiedział, że niech się rodzą dzieci chore, zdeformowane, bo trzeba je ochrzcić i pochować - podkreśla.
- To są naprawdę bardzo trudne rzeczy. Bez wątpienia należy stąpać delikatnie w tym obszarze, żeby nikomu z jednej strony nie wyrządzić krzywdy, szkody, nawet duchowej - zaznacza Wojciech Skurkiewicz z PiS.
Kontrmanifestację zapowiedzieli na dziś obrońcy życia.
Autor: js/sk / Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24