CBA nie złamało prawa, umieszczając w 2009 r. zatrzymanego pod zarzutem rzekomej korupcji Bogusława Seredyńskiego w policyjnej izbie zatrzymań, a nie w areszcie - uznała prokuratura i odmówiła śledztwa w tej sprawie.
W styczniu br. Prokuratura Okręgowa w Warszawie - po wywiadzie Seredyńskiego dla jednej z telewizji - wszczęła z urzędu postępowanie sprawdzające w sprawie domniemanego przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy CBA. Jak powiedział w środę rzecznik prokuratury Dariusz Ślepokura, decyzja CBA o umieszczeniu pokrzywdzonego w policyjnej izbie zatrzymań w Legionowie pod Warszawą, choć sąd nakazał umieszczenie go w areszcie na Mokotowie, nie była przestępstwem. Prokurator wyjaśnił, że ówczesne posiedzenie sądu, który nakazał areszt, zakończyło się w sobotę o 13.55, a zgodnie z ówczesnymi przepisami areszt na Mokotowie przyjmował osadzonych w soboty tylko do godz. 12.
CBA nie miało wtedy własnych izb zatrzymań, a umowa z policją pozwalała na kierowanie osadzonych do policyjnych izb zatrzymań. - Decyzja naczelnika z CBA w Warszawie była zatem uzasadniona i miała oparcie w ówczesnych przepisach - oświadczył Ślepokura. Na decyzję o odmowie śledztwa Seredyński może się zażalić.
Zatrzymany za domniemane przyjmowanie łapówek
Przed warszawskim sądem trwa postępowanie odszkodowawcze, w którym Seredyński, b. prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych, żąda 2 mln zł od Skarbu Państwa za bezpodstawne zatrzymanie go przez CBA. Prokuratura przyznaje, że należą mu się pieniądze, ale nie w żądanej wysokości. Prokurator mówiła w styczniu br. sądowi, że trzeba zbadać, gdzie Seredyński był przez kilka dni zatrzymany. Sąd miał dociekać, czemu - zgodnie z nakazem - nie osadzono go w areszcie na Mokotowie. Ciąg dalszy tej sprawy - 19 kwietnia. We wrześniu 2009 r. Seredyński został zatrzymany przez CBA wraz z radcą prawnym Weroniką Marczuk w sprawie przyjmowania rzekomych łapówek za "korzystne rozstrzygnięcie" prywatyzacji WNT. Sąd zwolnił ich z aresztu po wpłaceniu kaucji. Prokuratura okręgowa postawiła obojgu zarzuty korupcyjne, ale w 2011 r. śledztwo umorzono z braku znamion przestępstwa. Prokuratura uznała, że brak było wiarygodnego podejrzenia, że Seredyński może chcieć wziąć łapówkę (bez takiej pierwotnej informacji służby nie mogą podjąć "prowokacji policyjnej"). Śledczy kwestionowali też zeznania agentów CBA. Według Seredyńskiego kilka razy odmówił on przyjęcia pieniędzy od dwóch udających biznesmenów agentów CBA, w tym Tomasza Kaczmarka (dziś emeryta CBA i posła PiS). W końcu podrzucili mu - jak mówił dziennikarzom - 10 tys. euro po upojeniu go alkoholem w jego mieszkaniu. Po tym zażądał od nich spisania umowy na taką - jak się tłumaczyli - "pożyczkę". "Zgodzili się, ale zamiast nich przybyło do mnie CBA, by mnie zatrzymać" - dodał. Podkreślił, że tej fazy akcji CBA już nie nagrywało. Od 2011 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości CBA przy tej akcji. Seredyński - który ma w nim status pokrzywdzonego - żąda ścigania agentów CBA i ich przełożonych za przekroczenie uprawnień, podżeganie do przyjęcia "łapówki" i fałszowanie dowodów.
Autor: nsz/ja/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24