CBA zapewnia, że Andrzej K. nie pracował dla Biura, a jego wcześniejsze związki ze służbami specjalnymi nie mają znaczenia.
- Dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego nie mają znaczenia wcześniejsze związki z administracją państwową zatrzymywanych osób. Dotyczy to również zatrzymanego 6 lipca Andrzeja K. - napisał w oświadczeniu dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak. Wyjaśnił, że zatrzymanemu postawiono zarzut płatnej protekcji, a sąd zastosował wobec niego areszt tymczasowy.
- Podejrzany przyznał się do winy. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. CBA traktuje Andrzeja K. tak samo jak dziesiątki innych zatrzymanych osób, podejrzanych o popełnienie przestępstw. Nie wnioskowało o status świadka koronnego dla Andrzeja K. ani o żadne inne środki umożliwiające uniknięcie kary, człowiek ten nigdy także nie współpracował z CBA - wyjaśnia Frątczak.
Podkreślił, że sugestie "Dziennika”, że Andrzej K. współpracował z CBA są kłamstwem. Dodał, że CBA nie występowało także do sądu o zgodę na przeprowadzenie kontrolowanego wręczenia łapówki w stosunku do osób zaangażowanych w sprawę. W polskim systemie prawnym sąd o tym nie rozstrzyga.
O tym, że Andrzej K, aresztowany przez CBA w związku z "aferą Leppera", szkolił się na funkcjonariusza UOP, napisał "Dziennik".
Według koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna, szkolenie Kryszyńskiego miało miejsce na początku lat 90. Potem nie miał on jednak żadnych związków ze służbami. Minister nie powiedział, dlaczego oficer, który przeszedł szkolenie, nie podjął służby w organach bezpieczeństwa. Pytany, czy mógł zostać skierowany do innych zadań, odpowiedział, że nie ma takiej wiedzy. Zaznaczył, że szef CBA Mariusz Kamiński nie wiedział, że Andrzej K. przeszedł to szkolenie.
Prokuratura nie ma zamiaru traktować Andrzeja K. jako świadka koronnego. Sam fakt, że był on kiedyś słuchaczem szkolenia dla przyszłych oficerów UOP nie może być powodem do wyciągania wniosków, że sterował akcją CBA - powiedział w piątek minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann. - Z wypowiedzi prokuratora generalnego wiem, że prokuratura nie rozważała i nie rozważa brania go pod uwagę jako świadka koronnego" - powiedział Wassermann.
Minister podał, że Kryszyński od 26 września 1990 do 31 października 1991 był słuchaczem szkoły szkolącej oficerów UOP. - Był świeżo wykształconym kandydatem na funkcjonariusza UOP, ale nie kontynuował pracy w UOP i od 16 lat nie miał nic wspólnego ze służbami - zapewnił Wassermann. Jego zdaniem wyciąganie wniosku, że on - bez doświadczenia, a jedynie po szkoleniu przed szesnastu laty, mógł całą akcję zaplanować i nią sterować, jest bezzasadne. Zaznaczył, że w aktach sprawy prowadzonej przez CBA nie było informacji o szkoleniu Andrzeja Kryszyńskiego.
W ocenie b. szefa UOP Zbigniewa Siemiątkowskiego, oficerowie po odejściu ze służb, mentalnie i emocjonalnie pozostają w tych służbach. - A najważniejsze jest to, że zostają ich kontakty i koledzy. Dla pracodawców jest to cenna wiedza, którą były agent może wykorzystać: spotkać się na kawie z czynnym agentem, porozmawiać, może coś się uda - powiedział w TVN24.
Siemiątkowski ocenił, że jeżeli CBA nie wiedziało o przeszłości Kryszyńskiego, byłby to podstawowy błąd. - Wszystko wskazuje na to, że była to dobrze opracowana akcja, ale fatalnie zakończona - ocenił.
Szef kontrwywiadu wojskowego Antoni Macierewicz, ocenił w porannych "Sygnałach Dnia", że akcja CBA była najlepszą tego typu akcją w ostatnich latach. Dodał, że nie ma żadnych przesłanek na potwierdzenie tezy Andrzeja Leppera, że akcja CBA była typowo polityczna. Jego zdaniem, działania biura były bardzo udane. "Od dwóch dni słyszę w mediach, że akcja była nieudana. To nie jest prawda. Aresztowano dwie osoby. Zasadnicze cele zostały zrealizowane - powiedział Macierewicz. Jak dodał, dzięki działaniom CBA w Polsce będzie można rozwiązywać trudne problemy bez względu na to czy stoją za nimi wysocy rangą funkcjonariusze państwowi, czy inne osoby
Źródło: PAP, Polskie Radio, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24