Były szef wrocławskiej Platformy Marek Ignor oraz jego kolega Paweł Kocięba-Żabski, oskarżeni pobicie policjantow, nie wrócą do aresztu, jak chciała prokuratura.
- Sąd okręgowy podtrzymał decyzję sądu rejonowego w sprawie podejrzanych i uznał, że decyzja sądu niższej instancji była zasadna - uzasadnił sędzia sprawozdawca Krzysztof Głowacki.
Według niego, w większości materiał dowodowy w tej sprawie został już zebrany, przesłuchano też wszystkich świadków. Nie ma też podejrzeń, że może dojść do mataczenia w śledztwie. Dlatego kaucja jest wystarczającym środkiem zapobiegawczym.
Sędzia powiedział, że choć Paweł Kocięba-Żabski dopuścił się kolejnego słownego ataku na policjantów - tym razem w czwartek, to jednak incydent jest jedynie "godny ubolewania" i nie ma powodów, aby odwiesić podejrzanemu areszt. - Najprawdopodobniej podejrzany ma jakiś poważny problem. Być może z alkoholem. Jednak ostatni incydent nie może mieć wpływu na dzisiejszą decyzję - mówił Głowacki.
Do zdarzenia doszło pod koniec czerwca tego roku na rodzinnej uroczystości z okazji chrztu córki Kocięby-Żabskiego. Funkcjonariuszy wezwała właścicielka klubu fitness. Jak wynika z relacji policji, mężczyźni byli agresywni i doszło do rękoczynów. - W niedzielę policjanci zostali wezwani na interwencję do lokalu gastronomicznego. Tam zostali zaatakowani brutalnie przez pijanych mężczyzn. Byli agresywni, jednego z policjantów uderzyli narzędziem w głowę i plecy. Obaj policjanci są w szpitalu, jeden przeszedł zabieg chirurgiczny - relacjonuje Wojciech Wybraniec z zespołu prasowego wrocławskiej komendy. Policjanci trafili do szpitala z obrażeniami głowy, wstrząsem mózgu i kręgów szyjnych.
Jak wynika z relacji policjantów, mężczyźni byli pijani, ale nie pozwolili się zbadać alkotestem. Pobrano od nich krew, aby ustalić zawartość alkoholu. Wyniki będą znane za kilka dni.
Ani Ignor, ani Kocięba-Żabski nie potwierdzają wersji policji. Utrzymują, że na nikogo nie napadli, a sami zostali zaatakowani przez policjantów. Prokuratura postawiła obu mężczyznom po kilka zarzutów. Są podejrzani o m.in. naruszenie nietykalności cielesnej policjantów i ubliżanie im.
Tuż po zdarzeniu zarząd krajowy PO zawiesił Ignora w prawach członka partii - do czasu wyjaśnienia kulisów zajścia.
Sam Ignor na początku lipca zrezygnował z członkostwa w partii, z przewodniczenia klubowi PO w Radzie Miejskiej Wrocławia oraz z członkostwa w klubie. Nie zamierza jednak rezygnować z mandatu radnego do czasu wydania wyroku sądowego, bowiem nie czuje się winny. Grozi mu do 3 lat więzienia.
Źródło: PAP, APTN