Po miesiącach odwlekania decyzji, prezydent Lech Kaczyński podpisał w końcu nominację ambasadorską dla Andrzeja Krawczyka jako ambasadora na Słowacji. Początkowo nie chciał tego zrobić, bo twierdził, że jego były minister go oszukał.
Kandydaturę Krawczyka na ambasadora w Słowacji forsował minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Ale prezydent długo mówił "nie". Politycy PiS, mocno obstając w tej sprawie po stronie prezydenta argumentowali, że "nominacja nie była uzgadniania z głową państwa", a sam Krawczyk jest "forsowany na siłę".
Skąd zwłoka w prezydenckiej decyzji? Krawczyk, który był prezydenckim ministrem odpowiedzialnym za sprawy międzynarodowe, podał się w lutym 2007 r. do dymisji. Powodem były przekazane prezydentowi informację, że w stanie wojennym miał być tajnym współpracownikiem WSW.
Chodziło o dokumenty z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która przyznawała certyfikat dostępu do informacji niejawnych. W marcu Krawczyka oczyszczono z zarzutu współpracy ze służbami specjalnymi PRL. Nie wrócił jednak do pracy w Kancelarii Prezydenta. Lech Kaczyński poczuł się oszukany.
Krawczyk od sierpnia pełnił funkcję szefa polskiej ambasady w Bratysławie w randze charge d'affaires.
Złotówki, korony, euro
Wynagrodzenie, które otrzymuje dyplomata składa się z dwóch części. Pierwsza – płacona jest w złotówkach. Druga jest wynagrodzeniem walutowym (Krawczyk najpierw dostanie wynagrodzenie w koronach, a kiedy Słowacja wejdzie do strefy euro - w euro). Jest ono obliczane w oparciu o mnożniki - inne w poszczególnych krajach - a ich wysokość zależy przede wszystkim od kosztów utrzymania na placówce.
Źródło: tvn24.pl, PAP, nSport
Źródło zdjęcia głównego: TVN24