- Byłem wstrząśnięty, nie wychodziłem z domu, po prostu oglądałem informacje - wspomina autor książki o katastrofie smoleńskiej Siergiej Amielin.
- Pierwsze wrażenie, jakie odniosłem to to, że ślady, jakie samolot pozostawił na drzewach są bardzo dziwne. Nie mogłem zrozumieć, w jaki sposób mogły powstać takie ślady - powiedział TVN24. - Dopiero jak wszystko poskładałem w jedną całość, zaczęło się to wszystko układać - dodał.
Smoleńsk pamięta
Jak podkreślił, zarówno dla niego, jak i dla bardzo wielu mieszkańców Smoleńska katastrofa Tu-154 była wielką tragedią. - Na przykład wiele osób niosło kwiaty. Nie na miejsce katastrofy, ale do Kościoła katolickiego, który jest bliżej centrum miasta - wspominał. Wiele osób zgromadziło się też w lesie nieopodal lotniska.
- Ja w zasadzie nie wiedziałem, w którym dokładnie miejscu doszło do katastrofy, ale mogłem to zrozumieć właśnie dlatego, że były tam tłumy ludzi - dodał Amielin.
Jak mówi, choć miejsce katastrofy zostało zamknięte przez rosyjską prokuraturę, przy ustawionym w pobliżu pomniku wciąż składane są kwiaty. Ludzie kładą też kwiaty w miejscu, gdzie - tuż przed runięciem na ziemię - Tu-154 przeleciał nad drogą.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24