Straży pożarnej udało się ugasić pożar, który wybuchł w nocy w zakładzie utylizacji odpadów ropopochodnych w Niepołomicach (woj. małopolskie). - To była trudna akcja. Płomienie sięgały nawet 30 metrów. Płonące beczki fruwały na odległość stu metrów - mówił Andrzej Siekanka, rzecznik małopolskiej straży pożarnej.
Pożar wybuchł w nocy ze środy na czwartek. Informację o nim otrzymaliśmy na Kontakt 24. Płonął zakład CLIF utylizujący m.in. odpady ropopochodne oraz substancje niebezpieczne. Znajdował się w podkrakowskiej specjalnej strefie ekonomicznej.
Na miejscu obecnych było 50 zastępów straży, łącznie z ogniem walczyło około 200 strażaków. - Pożar powstał tuż po północy. Od razu był bardzo intensywny. Były wybuchy. To wszystko tutaj fruwało nad głowami. Czuliśmy silny, gryzący dym - mówił Siekanka.
Jak informuje straż, w wyniku pożaru nikt nie ucierpiał. Nie ma także zagrożenia dla mieszkańców Niepołomic zatruciem szkodliwymi substancjami, które wydzielały się podczas pożaru. - Na miejscu pracował już zespół z Inspektoratu Ochrony Środowiska, który pobrał próbki - poinformował Siekanka.
Eksplozje jak fajerwerki
Na terenie zakładu znajdowały się dwa zbiorniki zawierające substancje ropopochodne o pojemności 40 tys. litrów każdy. Strażacy walczyli o to, by nie zajęły się ogniem. Na szczęście nie doszło do eksplozji.
Jak mówił w rozmowie z reporterem TVN24 Siekanka, strażacy chronili także przed skażeniem przepływający obok strumyk, który płynie do Puszczy Niepołomickiej.
Cała akcja gaśnicza była monitorowana przez krakowski Pluton Ratownictwa Chemicznego. Strażacy, ze względu na wydzielające się toksyny, pracowali w specjalnych aparatach tlenowych.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24