DNA prezydenta Olsztyna Czesława Małkowskiego wykryto w materiale genetycznym pobranym od kobiety, która oskarża go o gwałt - informuje "Rzeczpospolita". Prokuratura: - To mocny dowód. Stawia pod znakiem zapytania wiarygodność wyjaśnień prezydenta.
- Wyniki badań wykazały co się naprawdę stało. Nie było innej możliwości ani innej wersji zdarzenia - powiedziała główna pokrzywdzona. Podkreśliła, że linia obrony prezydenta mająca na celu podważenie jej wiarygodności to jego wybór. - Musi się jakoś bronić - oceniła.
Pod koniec lutego białostocka prokuratura wyjaśniająca "seksaferę" w olsztyńskim ratuszu zatrzymała Czesława Małkowskiego. Śledczy postawili mu m.in. zarzut zgwałcenia ciężarnej urzędniczki. W dniu zatrzymania prezydenta miasta prokuratorzy poinformowali jedynie, że składał obszerne wyjaśnienia.
Jak pisze "Rzeczpospolita", dziś wiemy, że przyznał się do utrzymywania kontaktów seksualnych z urzędniczką, która miała być przez niego zgwałcona. Twierdził jednak, że wszystko odbywało się dobrowolnie. Dokładnie opisał śledczym dzień w którym miało dojść do gwałtu. Dowodził, że kobieta odbyła z nim stosunek seksualny, a jego nasienie połknęła.
Bała się wskazać sprawcę
Urzędniczka miała zostać zgwałcona w kwietniu 2007 roku. W tym samym dniu zgłosiła się do lekarza i powiedziała mu o zdarzeniu. Lekarz podczas badań pobrał od niej wymaz - materiał genetyczny, który pozwala zidentyfikować sprawcę. Próbkę zabezpieczono.
Tego samego dnia ginekolog powiadomił policję. Kobieta złożyła zeznania. Śledztwo jednak umorzono, bo urzędniczka nie wskazała sprawcy. Jak potem wyznała, obawiała się podać nazwisko Małkowskiego.
W styczniu 2008 roku "Rz" opisała historię urzędniczki, a ona sama złożyła w prokuraturze wniosek o ściganie prezydenta Małkowskiego.
"Nie trzeba było siły, by ją zgwałcić"
Na początku śledztwo prowadziła prokuratura w Olsztynie. Śledczy wzięli wtedy od lekarza materiał genetyczny. Przesłuchali też ginekologa i pielęgniarkę. Lekarz zeznał, że kobieta była wówczas w tak zaawansowanej ciąży (przytyła prawie 30 kg), że nie trzeba było używać siły, by ja zgwałcić.
Jak twierdził ginekolog, przewrócona kobieta nie była się w stanie samodzielnie podnieść. Prokuratorzy z Białegostoku, którzy przejęli śledztwo, stawiając Małkowskiemu zarzuty nie wiedzieli jeszcze, jaki wynik da badanie materiału genetycznego. Jak mówi informator gazety, wyniki przyszły kilka tygodni temu.
To DNA Małkowskiego
Prokuratura chciała znać odpowiedź na następujące pytania: czy w materiale genetycznym jest obecność śliny, co mogłoby potwierdzać wersję Małkowskiego i do kogo należy zabezpieczone nasienie?
– Na pierwsze pytanie jest odpowiedź negatywna. Brak śladów śliny – mówi informator "Rz". W drugim przypadku odpowiedź jest jednak pozytywna. DNA nasienia jest identyczne z DNA Małkowskiego.
Obrońcy prezydenta zapoznali się z tymi wynikami dopiero kilkanaście dni temu, kiedy Sąd Okręgowy w Olsztynie decydował o dalszym areszcie dla Małkowskiego. Prokurator znający sprawę mówi gazecie: – To mocny dowód. Mamy zeznania lekarza i położnej, które potwierdzają wersje urzędniczki. Teraz dochodzi do tego badanie DNA, które stawia pod znakiem zapytania wiarygodność wyjaśnień prezydenta. Dzięki wynikom badania DNA wiemy, że Małkowski minął się z prawdą mówiąc, że kobieta połknęła jego nasienie.
Źródło: Rzeczpospolita, PAP