Usiłowanie zabójstwa - po takim zarzutem sąd w Jarocinie aresztował w czwartek mężczyznę, który oblał benzyną i podpalił dwóch policjantów. Ze względu na zły stan psychiczny 47-latek trafił na oddział szpitalny przy areszcie śledczym.
Oprócz usiłowania zabójstwa, mężczyźnie postawiono dodatkowo zarzuty spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu policjantów i czynnej napaści na funkcjonariuszy publicznych. Na wniosek prokuratora sąd wydał postanowienie na posiedzeniu niejawnym.
By się nie zabił
Prezes sądu Maciej Gruchalski wyjaśnił, że taka decyzja wynika "z uwagi na zdiagnozowane już u podejrzanego zaburzenia osobowości i deklarowane zamiary samobójcze". Dlatego mężczyzna zamiast do normalnej celi trafił do szpitala.
Mężczyzna ma tam zapewnioną całodobową opiekę. - Chodzi o to, żeby nie zrealizował swoich deklaracji samobójczych - wyjaśnił prezes sądu.
Sędzia powiedział też, że podstawą podjęcia postanowienia o aresztowaniu "była obawa, iż podejrzany może ponownie popełnić przestępstwo przeciwko życiu lub zdrowiu innych osób oraz obawą uniknięcia przez niego odpowiedzialności karnej".
Podpalenie przy egzekucji
Do ataku 47-letniego mieszkańca Komorza (woj. wielkopolskie) doszło we wtorek. Podczas egzekucji komorniczej mężczyzna oblał towarzyszących komornikowi policjantów benzyną i podpalił. Komornikowi nic się nie stało, a dwaj policjanci trafili do szpitala.
- Stan zdrowia hospitalizowanego pacjenta poprawił się. Może już poruszać się samodzielnie, w najbliższym czasie zapadnie decyzja co do ewentualnego przeszczepu skóry, ale będzie to zabieg estetyczny, a nie ratujący życie - powiedział rzecznik poznańskiego szpitala Stanisław Rusek.
Komornik pomógł
Rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak powiedział, że mężczyzna u którego planowano przeprowadzenie komorniczej egzekucji, całą swoją agresję skierował na policjantów. Dzięki natychmiastowej pomocy komornika, któremu nic się nie stało, udało się szybko opanować płomienie.
Według komornika Jerzego Kujawskiego w domu agresora nie było praktycznie nic do zajęcia. Mężczyzna jest bezrobotny, ma wiele długów, posiada jedynie wartego 3,5 tys. zł poloneza i przyczepkę. Ich zajęcia domagał się sąsiad, któremu mężczyzna miał wypłacić nawiązkę, orzeczoną wcześniej przez sąd.
Rzecznik policji w Jarocinie Aleksander Szczepański powiedział, że podejrzany był w chwili zdarzenia trzeźwy. W należącym do niego budynku znaleziono jeszcze kilka butelek z płynem łatwopalnym.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP