Znany psycholog Andrzej S., oskarżony o molestowanie dzieci, opuścił w środę w karetce areszt na warszawskim Mokotowie. - Andrzej S. jest w bardzo ciężkim stanie, dalszy pobyt w areszcie zagrażał jego życiu – powiedziała dziennikarzom mjr Luiza Sałapa, rzecznik Centralnego Zarządu Służby Więziennej.
Jak powiedziała Sałapa, Andrzej S. trafił do szpitala na oddział hepatologii. – On prawdopodobnie z tego szpitala już może nie wyjść – mówiła Sałapa, która podkreślała, że stan zdrowia Andrzeja S. "cały czas był zły, a pogorszył się w ostatnich tygodniach". – On ma niewydolność nerek, co grozi utratą życia – mówiła rzeczniczka. - Jest pod kroplówką, tylko leży, nie ma sił chodzić – relacjonowała.
Natychmiastowe uchylenie aresztu
S. przebywał w areszcie od lata 2004 r. Chorował już wcześniej. Teraz więzienni lekarze orzekli, że nie mogą już dłużej zapewnić mu właściwego leczenia w szpitalnej części aresztu i należy je kontynuować w zwykłym szpitalu. Na podstawie tej opinii lekarskiej Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa postanowił w środę o natychmiastowym uchyleniu aresztu wobec S.
W 2007 r. ten sam sąd skazał S. na osiem lat więzienia, ale wyrok uchylono w wyższej instancji i nakazano powtórzyć proces. Wiadomo jedynie, że przyczyny uchylenia miały charakter formalny.
S.: To była forma terapii
Gdy sprawa Andrzeja S. stała się głośna, do prokuratury zgłosiły się jego następne ofiary. Psycholog został oskarżony o molestowanie dwóch kolejnych dziewczynek. Nowy akt oskarżenia połączono ze starym. Proces toczy się niejawnie, oskarżonemu grozi do 10 lat więzienia.
Cała sprawa zaczęła się latem 2004 roku, gdy na śmietniku niedaleko mieszkania S. w Warszawie znaleziono kilkaset zdjęć dzieci, m.in. trzymających wibratory. W mieszkaniu psychologa znajdowały się kolejne zdjęcia i płyty CD z dziecięcą pornografią. W śledztwie i przed sądem oskarżony mówił, że jego działanie to "forma terapii dzieci autystycznych", a elementy seksualne w spotkaniach z dziećmi były częścią terapii. jednak zdaniem prokuratury psycholog nie pomagał dzieciom, ale je krzywdził.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. Fotorzepa