Materiały legalizacyjne, czyli takie, które zostały specjalnie spreparowane do konkretnej akcji ABW, mogą być na bieżąco niszczone. Może to być sposób na pozbycie się dowodów nielegalnych operacji służb specjalnych lub zapisów prowadzonych obserwacji i podsłuchów - alarmują media.
W nowym zarządzeniu wydanym 23 października, czyli już po wyborach, premier określił procedurę niszczenia "nieprzydatnej dokumentacji" Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wprowadza w niej nową kategorię: "materiały legalizacyjne, które utraciły ważność lub ustała ich przydatność do dalszej pracy". Materiały legalizacyjne to fałszowane dokumenty, które mają ukryć tożsamość funkcjonariuszy przy konkretnej akcji. O tym, co jest takim materiałem, decyduje szef ABW na wniosek "kierownika jednostki organizacyjnej". A w aktach sprawy, której dotyczył, pozostaje jedynie protokół zniszczenia dokumentu. Jak była treść samego dokumentu - już nie wiadomo.
Zdaniem "GW", w dokumentach legalizacyjnych kryje się pole do nadużyć. Podczas akcji w ministerstwie rolnictwa CBA użyło nie tylko fałszywych dokumentów dotyczących funkcjonariuszy (udawali biznesmenów), ale i pism urzędowych (o odrolnieniu ziemi). - Premier, zezwalając na niszczenie dokumentów legalizacyjnych, przekroczył swoje uprawnienia - pisze w analizie dla "Gazety" ekspert sejmowej komisji służb specjalnych. Ani w ustawie o ABW, ani w ustawie o archiwach państwowych nie ma takiej delegacji. Zdaniem eksperta, zarządzenie premiera może pomóc w zatarciu śladów nielegalnych działań służb.
"Polska" z kolei zauważa, że zezwolenie na niszczenie dokumentów może dotyczyć nielegalnego zakładania podsłuchów, które ABW miała zakładać m.in. dziennikarzom.
Posłowie nie zwrócili uwagi - Nie zakładam z góry złej woli, ale boję się, czy to nie pretekst do niszczenia w majestacie prawa materiałów potrzebnych komisjom śledczym, które mają badać nadużycia służb specjalnych - mówi na łamach "GW" były członek komisji ds. specsłużb Janusz Zemke z SLD. - projekt dostaliśmy w pakiecie kilkunastu innych, przedstawianych jako porządkujące sprawy służb. Nie zwróciliśmy na nie należytej uwagi - dodaje jeden z posłów.
Zdaniem Jana Burego z PSL, intencje premiera są jednoznaczne. – Odbieram je jako bardzo czytelny sygnał, że trzeba zniszczyć jakieś dokumenty, które być może nie powinny ujrzeć światła dziennego. Mogą to być na przykład dowody na to, że poprzednia władza, naginając albo omijając prawo, podsłuchiwała osoby z opozycji lub dziennikarzy - mówi dziennikowi "Polska".
Mimo to politycy PO zapowiadają, że wkrótce po objęciu władzy sprawdzą, które akta zostały zniszczone na mocy zarządzenia premiera. – Premier Kaczyński powinien powstrzymywać się od wydawania takich decyzji w ostatnich dniach urzędowania, zauważa w "Polsce" Marek Biernacki, b. szef MSWiA.
ABW widzi inaczej - Zarządzenie, wynikające z delegacji tej ustawy, porządkuje tylko to, co już wcześniej obowiązywało i nie wprowadza żadnej nowej jakości - tłumaczy "GW" rzeczniczka ABW Magdalena Stańczyk.
W zarządzeniu jest też mowa o niszczeniu dokumentacji z obserwacji przez ABW miejsc publicznych. Według zarządzenia, takie nieprzydatne materiały podlegają niezwłocznie protokolarnemu, komisyjnemu zniszczeniu, co zarządza szef ABW, na podstawie wniosku kierownika jednostki organizacyjnej. Ze zniszczenia sporządza się protokół. Ustawa o ABW stanowi, że materiały uzyskane przez ABW w drodze "kontroli operacyjnej" (podsłuch, podgląd itp.), które "nie są istotne dla bezpieczeństwa państwa lub nie stanowią informacji potwierdzających zaistnienie przestępstwa, podlegają niezwłocznemu, protokolarnemu, komisyjnemu zniszczeniu".
tea
Źródło: PAP, Gazeta Wyborcza, Polska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24