Ile trzeba wydać z państwowej kasy, żeby zadowolić duże grupy wyborców? Odpowiedź na to pytanie może mieć przełożenie na dobry wynik wyborczy. Koszt podwyżki, jakiej chcieliby nauczyciele, jest zdecydowanie mniejszy niż wielkość programu 500 plus, ale w przeliczeniu na jeden głos, to właśnie "zdobycie" nauczyciela staje się mniej opłacalne. Rząd może stosować chłodną kalkulację. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Prezes PiS Jarosław Kaczyński obiecał wypłacenie wszystkim emerytom jednorazowej trzynastki w postaci najniższej emerytury, czyli 1100 złotych brutto.
To nie przypadek, bo wyniki zebrane w sondażu IPSOS w czasie ostatnich wyborów parlamentarnych pokazują, że aż połowa emerytów zagłosowała na Prawo i Sprawiedliwość. Osoby w wieku 60 i więcej lat są też największą grupą głosujących na PiS.
Sednem sprawy jest chłodna kalkulacja. To odpowiedź na pytania: co się opłaca partii rządzącej i jakim kosztem można utrzymać lub zyskać duże grupy wyborców?
- To jest bardzo prosty rachunek matematyczny. Prawo i Sprawiedliwość wie, że nawet gdyby wymyśliło rzutem na taśmę spełnienie postulatów strajkujących nauczycieli, to niewiele na tym politycznie zyska – uważa profesor Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdaniem profesora socjologii Henryka Domańskiego z Polskiej Akademii Nauk, PiS "opłacałoby się ustąpić ZNP (...), w końcu będą wybory, a drugie na jesieni". – Ale co, jeśli za nauczycielami pójdą inne grupy społeczne? – pyta.
Nauczyciele: nie jesteśmy grupą docelową PiS
W 2018 roku niepełnosprawni i ich rodzice okupowali Sejm, a lekarze rezydenci zaliczyli głodówkę pod koniec 2017 roku. Oni też czują się wykluczeni w wyniku chłodnej kalkulacji polityków.
- Jako wyborcy nie jesteśmy grupą docelową Prawa i Sprawiedliwości – tłumaczy doktor Jarosław Biliński z Porozumienia Rezydentów OZZL.
Podobnie Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych. – My nie jesteśmy żadnymi wyborcami. Nigdy nie byliśmy – ocenia.
Obie grupy sformułowały postulaty. Rodzice niepełnosprawnych 21, a rezydenci 12. Większość nie została spełniona. Iwona Hartwich przypomina, że "został spełniony tylko jeden postulat", a osoby niepełnosprawne zostały "perfidnie oszukane". Jarosław Biliński stwierdza, że "co najmniej osiem punktów zostało niezrealizowanych w porozumieniu". – Zostaliśmy po prostu cynicznie oszukani – mówi.
Lekarze i rodzice niepełnosprawnych kibicują nauczycielom
Rezydenci walczyli o siebie, ale i pacjentów, bo wynegocjowali z rządem wzrost nakładów na ochronę zdrowia do 6 procent PKB. – Okazało się, że rząd tak zmienił zapisy w ustawie, że nigdy nie osiągniemy sześciu procent, dlatego że przyjęto liczenie wskaźnika PKB z dwóch lat wstecz – tłumaczy doktor Jarosław Biliński.
Niepełnosprawni chcieli 500 złotych w gotówce na życie, które rząd zamienił w ustawę 520 złotych oszczędności z tytułu podatku na wyroby medyczne i rehabilitację. – Nie damy wam tych 500 złotych, bo nasze państwo zbankrutuje. A teraz mamy wybory do Parlamentu Europejskiego i okazało się, że są pieniądze na różne programy – mówi Iwona Hartwich.
Teraz obie grupy kibicują nauczycielom. Zwłaszcza że w ich proteście i podejściu rządu widzą pewne podobieństwa. – To jest kalka naszego protestu i podejścia rządu do nas – twierdzi Biliński z Porozumienia Rezydentów OZZL. – Bardzo analogiczny jest ten sposób rozgrywania – ocenia Hartwich.
Zwracają uwagę, że PiS również w przypadku lekarzy rezydentów i rodziców dorosłych osób niepełnosprawnych czekał do ostatniej chwili z interwencją. Twierdzą również, że na tej samej zasadzie obecnie nauczyciele są poniżani, deprecjonowani, a ich ranga jest obniżana.
- To, że premier Szydło wychodzi w trakcie rozmów z nauczycielami i mówi na konferencji prasowej, co się nie udało i dlaczego nauczyciele są źli, dokładnie tak samo było w naszym przypadku – mówi dr Jarosław Biliński.
Chłodna kalkulacja i pozyskiwanie wyborców
Nauczyciele znaleźli się w tym samym miejscu – w potencjalnej grupie odrzuconych, bo jeśli nawet połowa z nich głosowała na Prawo i Sprawiedliwość, to po reformie oświaty i po długim strajku grupa zwolenników PiS wśród nauczycieli raczej się zmniejszyła.
- PiS z taką stratą się pogodził, licząc na to, że gdzie indziej nie tylko nadrobi, ale nadrobi z nadwyżką – ocenia profesor Janusz Czapiński.
- Rząd PiS przede wszystkim stawia na programy, które dotrą do potencjalnie dużej ilości wyborców - mówi Aleksander Łaszek z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Gabinet złożony głównie z polityków Prawa i Sprawiedliwości co roku wyda 10,5 mld zł na zmiany w podatkach, 18,5 mld zł na rozszerzony program 500 plus, 10 mld zł na trzynastą emeryturę. Podwyżki dla nauczycieli kosztowałyby rząd 7,5 mld zł rocznie.
Kwoty są podobne, ale warto zwrócić uwagę na to, ile osób dany wydatek obejmuje. Zmiany w podatkach obejmują aż 16 milionów podatników, więc koszt programu na jedną osobę to 656 złotych.
Rozszerzenie programu 500 plus obejmie 6,4 mln rodziców, zadowolenie jednej osoby zyskuje się więc za 2890 złotych rocznie.
Trzynastka dla dziewięciu milionów emerytów to jednorazowy koszt 1100 złotych.
Przy założeniu, że w Polsce jest 510 tysięcy pełnych etatów nauczycielskich, rozbity koszt podwyżek daje 14,4 tys. zł dla jednej osoby na rok.
Upraszczając tę polityczną matematykę, można powiedzieć, że wskazane kwoty to koszty pozyskania wyborców. Pozyskanie dla partii jednego głosu nauczyciela kosztuje zawrotną sumę.
"Mają świadomość podziałów w społeczeństwie"
- Trzynasta emerytura czy obniżki PIT pozwalają dotrzeć do znacznie szerszej grupy wyborców kosztem tysiąca złotych lub mniej w przeliczeniu na jednego wyborcę – ocenił Aleksander Łaszek.
Nie wiadomo, na ile głos nauczyciela wpływa na głos rodzica i czy rząd, tracąc poparcie nauczycieli, nie straci też poparcia rodziców.
Profesor Henryk Domański uważa, że protest zmierza w kierunku "próby przekonania, że tak naprawdę przeciwnikiem rządu nie są nauczyciele, tylko ZNP i jego przewodniczący".
- Oni (PiS - red.) mają świadomość ogromnych podziałów w polskim społeczeństwie. Wiedzą, że niezależnie od tego, jak zasadne byłyby żądania płacowe nauczycieli, to ogromna większość ich zwolenników odwróci kota ogonem - stwierdza profesor Janusz Czapiński.
Autor: asty/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24