Na 25 lat więzienia słupski sąd skazał 55-letniego Jerzego O. za bestialskie zabicie 7-miesięcznej dziewczynki. Skazany po pijanemu pobił dziecko tak, że zmarło ono w wyniku obrażeń głowy.
Na wyrok najbardziej emocjonalnie zareagował sam skazany. Podczas odczytywania uzasadnienia, Jerzy O. krzyczał, przekonując, że nie zabił dziecka. Skazany groził także, że popełni samobójstwo, ponieważ po wyroku, jaki na niego wydano, "nie ma po co żyć".
Mężczyzna zabił dziewczynkę 19 maja ub.r. w oddalonej od Słupska o 30 km wiosce Jeziorka. Jerzy O. był znajomym rodziców dziecka i opiekował się dziewczynką podczas ich nieobecności. Rodzice z kolei byli oskarżeni o narażenie córki na niebezpieczeństwo utraty życia, ponieważ 55-latek, pod opieką którego ją zostawili, był pijany - miał 2,7 promila alkoholu we krwi. Wobec nich sąd jednak umorzył postępowanie.
Biegli: to nie był wypadek
Skazany przez cały czas trwania procesu utrzymywał, że jest niewinny. Przekonywał, że nie chciał zabić dziewczynki, ale przez alkohol doszło do wypadku. Według jego wyjaśnień, w pewnym momencie stracił równowagę, a trzymana przez niego na rękach dziewczynka najpierw uderzyła głową o drzwi, a następnie upadła na podłogę.
Takiemu wyjaśnieniu nie dali wiary biegli. Po przeprowadzeniu wizji lokalnej określili, że doszło do zabójstwa, a przyczyną śmierci dziecka był krwiak przymózgowy. W ocenie ekspertów to wynik "uderzania głową dziewczynki o płaską twardą powierzchnię jak podłoga lub ściana"
Stwierdzili ponadto, że mimo spożytego alkoholu Jerzy O. w chwili zdarzenia był poczytalny. Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24