Już za kilka miesięcy polski ambasador w Pakistanie będzie mógł podróżować bezpiecznie, siedząc wygodnie z pancernej limuzynie. BOR zapłaci za nią około dwóch milionów złotych. Za dużo? - Nie, bo ochrona życia nie ma swojej ceny. Dzięki takiemu samochodowi ambasador Pietrzyk (były ambasador w Iraku, ranny w zamachu) dzisiaj żyje - przekonywał w "Faktach po Faktach" szef Biura gen. Marian Janicki.
Pancerna limuzyna, której wartość generał Janicki szacuje na około 500 tysięcy euro, przeznaczona będzie dla Krzysztofa Dębnickiego, ambasadora Polski w Pakistanie. Szef BOR zdementował informację mediów, że limuzyna od czasu do czasu posłuży także innym politykom - na przykład premierowi, czy prezydentowi - podczas wizyt w innych krajach.
- Tym samochodem będzie podróżował tylko ambasador Dębnicki. To kraj, który zaprasza do siebie głowę innego państwa, czy szefa tamtejszego rządu, ponosi odpowiedzialność za jego bezpieczeństwo. Tylko USA i Rosjanie transportują do innych krajów swoje samochody. My nie mamy na to funduszy - zaznaczał szef Biura Ochrony Rządu.
Życie bezcenne
Generał przyznał, że chęć zakupu maszyny BOR zadeklarował "w momencie, gdy Biuro zgłosiło gotowość objęcia ochroną ambasadora w Pakistanie". - Wpływ na naszą decyzję miała także śmierć naszego inżyniera w Pakistanie - przyznał Janicki. Pieniądze na zakup już są gromadzone. Część da BOR ze swojej kasy (800 tys.), drugą część rząd z rezerwy ogólnej.
Czy dwa miliony złotych to nie za dużo? Według generała Janickiego nie, bo "ochrona życia nie ma ceny". - Pan ambasador Pietrzyk żyje dzisiaj właśnie dzięki ochronie funkcjonariuszy BOR i pancernemu samochodowi - argumentował. 3 października 2007 roku były polski ambasador w Iraku został ciężko ranny w zamachu na ulicach Bagdadu.
Ale o tym, w jakie zabezpieczenia będzie wyposażona limuzyna, szef BOR-u mówić nie chciał, zasłaniając się tajemnicą. - Samochód będzie gwarantował bezpieczeństwo i myślę, że trafi do nas szybciej niż za kilka miesięcy - zapewniał gen. Janicki.
Wybuch granatu to błahostka
To najwyższy standard bezpieczeństwa. Pasażer takiego auta przetrwa bez szwanku nawet wybuch granatu czy miny przeciwpiechotnej. Jerzy Dziewulski, b. szef ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego
Jak napisał "Dziennik", przy zakupie pancernej limuzyny pod uwagę brane są dwie marki: mercedes i BMW. - Uznaliśmy, że na bezpieczeństwie najważniejszych osób w państwie nie można oszczędzać - mówił gazecie anonimowy przedstawiciel MSWiA.
Za pieniądze przeznaczone na zakup limuzyny można kupić pojazd opancerzony jak na wojnę. - To najwyższy standard bezpieczeństwa (B6). Pasażer takiego auta przetrwa bez szwanku nawet wybuch granatu czy miny przeciwpiechotnej - zapewnia Jerzy Dziewulski, szef ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Według informacji "Dziennika" nie tylko opancerzeniem zadziwiać ma nowy samochód, ale i mocą. Przy wadze około pięciu ton osiągnie w kilka sekund prędkość 100 km/h. Generał Janicki w "Faktach po Faktach" zaprzeczył jednak tej informacji, bo nie "moc" silnika jest tutaj ważna, ale jakość wykonania.
Trudno jednak spodziewać się by w samochodzie znalazło się zabezpieczenie, z którego słynie pancerny cadillak Baracka Obamy. Limuzyna amerykańskiego prezydenta ma rozpylacz gazu łzawiącego i specjalny pojemnik z krwią, na wypadek, gdyby głowa państwa została ranna.
Źródło: "Dziennik", Radio Zet
Źródło zdjęcia głównego: TVN24