Skazany za zabójstwo Krzysztofa Olewnika domaga się uniewinnienia. MSWiA odmawia ujawnienia tajnych akt sprawy - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Dziś warszawski sąd apelacyjny otrzymać ma komplet odwołań oskarżycieli i obrońców od wyroku w bulwersującej sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, syna znanego biznesmena spod Płocka. Ostatniego dnia marca Sąd Okręgowy w Płocku skazał zabójców na dożywocie, a porywaczy na kary po kilkanaście lat więzienia.
O tym wyroku cała Polska dowiedziała się kilka dni później, gdy w celi aresztu śledczego tajemnicze samobójstwo popełnił Sławomir Kościuk. Jeden z dwóch skazanych za zabójstwo Krzysztofa. To była druga dziwna śmierć w celi w tej sprawie - blisko rok wcześniej, tuż przed oskarżeniem powiesił się w areszcie Wojciech Franiewski, herszt bandziorów, który porwanie zaplanował i nim pokierował.
Gazeta przypomina, że Krzysztof uprowadzony w 2001 r. zamordowany został po dwu latach przetrzymywania w piwnicy domku letniskowego Franiewskich, a potem betonowym szambie, po przejęciu 300 tys. euro okupu. Sprawcy wykryci zostali dopiero jesienią 2006 r. (wtedy też Kościuk, skruszony bandyta, wskazał, gdzie zakopano ciało), bo wcześniej policja i prokuratura latami forsowały tezę, że porwania nie było, że Krzysztof mógł je sfingować.
Dopiero po śmierci Kościuka do opinii publicznej przedarła się historia rodziny Krzysztofa, która latami pukała do drzwi komendantów, ministrów, polityków, prosząc o pomoc i pchnięcie śledztwa na właściwe tory. Na jaw wyszły kardynalne błędy w śledztwie. Kulminacją rozżalenia i oskarżeń było zaproszenie rodziny Olewników do ministra sprawiedliwości, a potem do Sejmu, gdzie ministrowie i politycy złożyli obietnice wyjaśnienia kulis tej historii.
Prokuratura szybko znalazła winnych - trzech policjantów - których zatrzymano (zdaniem sądu - niesłusznie) i postawiono im zarzuty. Minęło kilka tygodni i okazało się, że ścigający policjantów prokuratorzy też nie są bez winy. Śledztwo zostało przeniesione do Gdańska. Wyjaśnić wszystko miały odtajnione akta operacyjne policji. Mimo obietnic ministrów - jak się dowiaduje "GW" - nie zostały one odtajnione.
Tymczasem areną bitwy o sprawę uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa za parę tygodni znów stanie się sąd. Dziś, najpóźniej w czwartek, do Warszawy przyjechać z Płocka mają akta sprawy i wszystkie apelacje od marcowego wyroku. Zadowolonych nie ma - zauważa dziennik.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"