Nadrabiam zaległości. Zeznania Tomasza Lipca przełomu nie przyniosły, ale są bardzo ciekawym uzupełnieniem zeznań Wojciecha Jasińskiego. Bo rodzą kolejne pytania.
Przypomnę, że Wojciech Jasiński nie potrafił wytłumaczyć przed komisją, dlaczego resort skarbu miał taki oto plan: wprowadzimy na rynek wideoloterie (obniżymy podatek, zlikwidujemy dopłaty), żeby za pieniądze, które zarobią dla Totalizatora Sportowego, Totalizator wybudował Narodowe Centrum Sportu. Plan o tyle dziwny, że to miało być zadanie resortu sportu (była uchwała Rady Ministrów w tej sprawie). Po drugie, jak zeznała Zyta Gilowska, przekonała premiera Jarosława Kaczyńskiego, by podatku od wideoloterii nie obniżać. I w projekcie ministerstwa finansów takiej obniżki nie było. Pojawiła się za to w projekcie resortu skarbu. W tym samym czasie. I po trzecie, wideoloterie miały najpierw dużo kosztować, a inwestycja miała się zwrócić w ciągu kilku lat (czyli akurat na Euro 2012, kiedy Narodowe Centrum Sportu miało być już gotowe).
O szczegółach zeznań byłego ministra skarbu pisałam:
Tomasz Lipiec zeznał, że ministerstwo sportu i większość decydentów w ówczesnym rządzie, sprzeciwiało się, aby inwestycję budowy Narodowego Centrum Sportu prowadził Totalizator Sportowy (…) Dodał, że jego resort był także przeciwny przekazaniu Totalizatorowi Sportowemu gruntów, które były w gestii ministra skarbu, a w zarządzie zakładu budżetowego ministra sportu.
Skoro więc, jak zeznał Lipiec, większość decydentów w ówczesnym rządzie było przeciwnych planom ministerstwa skarbu, to dlaczego minister skarbu tak bardzo o te plany walczył? I nie odpuszczał?
O PROJEKCIE MINISTERSTWA SKARBU
Lipiec zeznał, że projekt zakładał przeniesienie środków Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej i Sportu na budowę Narodowego Centrum Sportu i jednocześnie zmniejszenie nakładów na inne inwestycje niezwiązane z Euro 2012. O 150 mln złotych. Tłumaczył przed komisją, że dla niego jako ministra sportu, który był odpowiedzialny za wszystkie dyscypliny sportu, a nie tylko za piłkę nożną, to był projekt nie do przyjęcia.
Projekt (z obniżeniem podatku od wideoloterii oraz bez dopłat od wideoloterii) został przyjęty na posiedzeniu kierownictwa resortu dokładnie tego samego dnia (14 maja 2007), co projekt ministerstwa finansów (bez obniżki podatków od wideoloterii oraz z dopłatami od wideoloterii). Oba projekty trafiły do uzgodnień międzyresortowych następnego dnia, czyli 15 maja 2007.
ZADZIWIAJĄCE UZASADNIENIE
Mamy już stenogramy i możemy pewne kwestie porównać. Zerknęłam do stenogramów z przesłuchania Wojciecha Jasińskiego (15 stycznia 2010). Tłumaczył przed komisją, że wideoloterie miały być jedną z możliwości finansowania budowy NCS. Tłumaczył tak:
Chciałem przedstawić jedną z możliwości sfinansowania. Gdyby dać, według badań, według przedstawionych ekspertyz Totalizatora Sportowego, umożliwienie totalizatorowi prowadzenie wideoloterii, dałoby, zapewniłoby środki na wybudowanie Narodowego Centrum Sportu.
I jeszcze: Totalizator przedłożył materiały, z których wynikało, że byłby w stanie po wprowadzeniu wideoloterii zgromadzić środki na budowę Narodowego Centrum Sportu.
To o tyle zadziwiające, że w uzasadnieniu projektu ustawy czytamy, że głównym źródłem finansowania inwestycji będą środki finansowe pochodzące z dopłat do gier (to znamy) oraz opłaty nałożone m.in. na Totalizator Sportowy (3% od wpływów z loterii, telebingo, gier liczbowych i wideoloterii). Jest mowa także o tym, że Totalizator będzie mógł się ubiegać o dotacje budżetowe.
I TERAZ: JEDNYM Z ELEMENTÓW PROJEKTOWANEJ USTAWY JEST DOKONANIE ZMIAN W USTAWIE O GRACH I ZAKŁADACH WZAJEMNYCH. PROPONOWANE ZMIANY SĄ WYNIKIEM PRAC DZIAŁAJĄCEGO W MINISTERSTWIE FINANSÓW ZESPOŁU DO SPRAW NOWELIZACJI USTAWY O GRACH I ZAKŁADACH WZAJEMNYCH.
Jakim cudem? Skoro wiemy, że zespół na obniżkę podatku od wideoloterii ani na zwolnienie ich z dopłat się nie zgodził i dlatego w projekcie ministerstwa finansów takie rozwiązania się nie pojawiły? Zadziwiające, że resort skarbu powołuje się w uzasadnieniu ustawy na ustalenia zespołu, który ustalił coś zupełnie innego. Dlaczego? A bardziej – po co? W uzasadnieniu czytamy również, że ustawodawca chce ulżyć Totalizatorowi w temacie wideoloterii, bo obciąża go innymi opłatami (wspomniane 3%, zgodnie z art. 3 projektu ustawy) I nie ma mowy o tym, że pieniądze z wideoloterii mają pójść na budowę NCS.
Przepraszam, że zamiast o zeznaniach Tomasza Lipca, rozpisuję się na temat szczegółów ustawy, ale nie napisałam o tym przy zeznaniach Jasińskiego, a napisać na pewno warto. I warto zadać kilka pytań w tym temacie byłemu wiceministrowi skarbu Pawłowi Szałamasze, który projekt prowadził, a który stanie przed komisją już w najbliższy piątek.
SPORT BYŁ NEUTRALNY
Tomasz Lipiec wyjaśniał przed komisją, że były dwie koncepcje nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Jedna - ministerstwa skarbu, druga – ministerstwa finansów.
Skarb chciał m.in. obniżeniem podatku od wideoloterii, bo – jak tłumaczył Lipiec - od kilku lat nie była wprowadzana żadna nowa gra i wpływy do Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej i Funduszu Promocji Kultury spadały. Ale finanse powiedziały weto. Resort finansów podnosił z kolei, że nie jest to dobre rozwiązanie, bo wpływy do budżetu pojawią się dopiero po kilku latach. Co brzmiało logicznie.
W tym temacie – jak zeznał Lipiec – jego resort nie zajmował stanowiska. Były dwa odmienne stanowiska dwóch o wiele większych resortów od tego, którym ja kierowałem i my pozostawaliśmy neutralni. Na temat projektów były minister sportu rozmawiał kilka razy z wiceministrami – finansów (Banasiem) i skarbu (Szałamachą).
Lipiec zeznał, że spotkał się też z Jackiem Kalidą, jeden raz, tuż po objęciu przez niego funkcji prezesa Totalizatora. Tłumaczył, że Totalizator zasilał w większym stopniu niż budżet państwa budżet ministerstwa sportu. I że z Kalidą rozmawiał o spadających wpływach.
SPOTKANIA U GOSIEWSKIEGO
Lipiec zeznał, że brał udział w jednym lub dwóch spotkaniach u Przemysława Gosiewskiego. Mieli brać w nich udział także Banaś i Szałamacha. Spotkania dotyczyły rozbieżności między resortami w sprawie nowelizacji ustawy hazardowej.
Podkreślał, że Gosiewski nie zajmował żadnego stanowiska, a jedynie koordynował i moderował spotkanie (…) Na żadnym z tych spotkań nikt nikogo nie przekonał, nie było twardych uzgodnień.
Powtórzył, że także podczas tych spotkań on sam – w imieniu resortu sportu – nie zajmował stanowiska. Uzasadniał, że dla niego najważniejsze było, by środki się pojawiły i projekt NCS mógł ruszyć.
Dopytywany, dlaczego resort skarbu zaczął prace nad projektem zanim UEFA przyznała nam Euro, odpowiedział, że pomysł budowy NCS powstał w listopadzie 2006 roku i był niezależny od wyniku starań Polski o organizację Euro 2012 (…) Ta decyzja przyspieszyła prace
TOMASZ MALARZ
Lipiec zeznał, że wiedział, że Malarz jest z ABW. Wcześniej prowadził kontrole w ośrodkach podległych ministerstwu sportu. Robił to dobrze i na tej podstawie przyjąłem go do pracy - zeznał Lipiec.
Zeznał też, że to on podjął decyzję o zatrudnieniu Tomasza Malarza na stanowisku szefa departamentu kontroli prawnej resortu sportu. I że nikt nie wywierał na niego żadnych nacisków, by Malarza zatrudnić. Osobiście poznał go dopiero w resorcie.
Świetnie im się współpracowało. To był człowiek dobrze przygotowany do swoich zadań, prawnik (…) Od samego początku naszej współpracy nasze relacje były dobre. Przez bardzo długi okres miałem do niego zaufanie. Był to człowiek, który nie miał rodziny i prawie cały dzień spędzał w pracy, podobnie jak ja. Taki człowiek był potrzeby a nie urzędnik, który wychodzi z pracy za pięć czwarta.
Lipiec zeznał, że przyjął Malarza do pracy bez konkursu. Ale też, że jego aplikacja na stanowisko dyrektora departamentu była jedyną zgłoszoną. O okolicznościach przyjmowania Malarza do pracy opowiadał, że były dla niego – osobiście i zawodowo – trudne, bo był to czas wprowadzania kuratora do PZPN: byliśmy pod ogromną presją. Mnie wielokrotnie grożono. To było związane z przedłużającym się zawieszeniem zarządu PZPN i wprowadzeniem do niego kuratora. Te rzeczy oczywiście zgłaszałem - również poprzez pana Tomasza Malarza - do ABW.
Dlaczego akurat Malarz trafił do zespołu Zyty Gilowskiej, który pracował nad ustawą o grach? Lipiec odpowiada, że to było naturalne, bo w tamtym czasie ministerstwo dysponowało jednym legislatorem, który był zajęty innymi kwestiami. Zapewnia przy tym, że Malarz nie był stroną wiodącą w pracach zespołu. Poproszono nas do tego zespołu, bo chodziło o znalezienie środków na inwestycję sportową. Docenialiśmy to i oddelegowaliśmy szefa departamentu prawnego (…) To była moja decyzja.
Byłemu ministrowi sportu nie było chyba do śmiechu, kiedy poseł Stefaniuk zażartował: Jak ktoś zatrudnia malarza, to będzie miał życie barwne…
Tomasz Lipiec twierdzi, że padł ofiarą rozgrywek między ABW i CBA. Ale Malarzowi – ja zeznał – ufa także dzisiaj. Do pewnego stopnia. Proces ruszył w kwietniu ubiegłego roku. O szczegółach tutaj.