Na początek, w nawiązaniu do poprzedniego wpisu, Adam Leszkiewicz przypomniał sobie w czwartek przed komisją, że podczas spotkania z Marcinem Rosołem 25 sierpnia 2009 była mowa także o terenach dla COS-u w Zakopanem. W listopadzie w prokuraturze o COS-ie nie mówił. Rosół zeznał przed komisją, że sprawa COS-u była prawdopodobnym powodem spotkania z wiceministrem skarbu, a sprawa wycofania Magdaleny Sobiesiak z konkursu pojawiła się przy okazji. Jedna rozbieżność mniej. Ale są trzy inne.
NIE DZWONIŁ I NIE PROSIŁ
Marcin Rosół kilkakrotnie powtarzał przed komisją, że to minister Leszkiewicz zadzwonił do niego i powiedział, że będą zmiany w zarządzie Totalizatora Sportowego i żeby – jeśli zna kogoś, kto ma kwalifikacje, tego kogoś zachęcił do konkursu. Mówił nawet, że Leszkiewicz zadzwonił i poprosił o osobę z kwalifikacjami: (…) minister Leszkiewicz zadzwonił do mnie, powtórzę, zadzwonił do mnie i poprosił o osobę, która ma odpowiednie kwalifikacje.
Dopytywany o termin takiej rozmowy mówił: kwiecień albo maj. A to o tyle ważne, że już 9 maja mówił Ryszardowi Sobiesiakowi o tym, że ma pomysł (na pracę dla jego córki), a przed komisją przyznał, że już wtedy chodziło mu o Totalizator Sportowy.
Tymczasem Adam Leszkiewicz takiej rozmowy sobie nie przypomina. Jak mówi, spotkał się z Marcinem Rosołem dwa razy: 29 maja oraz 18 czerwca. I podczas tych spotkań mógł powiedzieć Rosołowi, że szykują się zmiany i że jeśli jest ktoś, kogo zna i kto ma dobre kwalifikacje, to zachęca, żeby go zachęcić, by w konkursie wystartował:
Oba te spotkania były poświęcone dwóm tematom. Po pierwsze prosiliśmy ministra sportu o desygnowanie przedstawiciela resortu do rady nadzorczej Totalizatora Sportowego. Drugi temat związany był z problemem dotyczącym zamiany gruntów czy działek w Zakopanem, pomiędzy naszą spółką Tatry Polskie a Centralnym Ośrodkiem Sportu.
Przyznał, że w czasie obu spotkań w sposób bardzo ogólny rozmawiali o sytuacji w TS i o tym, że być może jednym z możliwych rozwiązań w przypadku tej spółki będą również zmiany w zarządzie tej spółki. Leszkiewicz podkreślił, że zanim konkurs został uruchomiony nigdy nie rozmawiał z Marcinem Rosołem o tym, kiedy ten konkurs dokładnie będzie się odbywał i jakie będą warunki jego organizacji.
Pytanie, czy Marcin Rosół przed 9 maja mógł mieć wiedzę o możliwych zmianach w Totalizatorze Sportowym od kogoś innego? 6 maja Adam Leszkiewicz przejął obowiązki Michała Chyczewskiego i objął w ministerstwie skarbu nadzór nad Totalizatorem Sportowym. Jak zeznał, jeszcze tego samego dnia poinformował Marcina Rosoła jako szefa gabinetu politycznego ministra sportu (telefonicznie), że teraz to on będzie nadzorował tę spółkę. Wydaje mi się, a słuchałam uważnie, że Leszkiewicz nie został zapytany wprost, czy 6 maja mógł już coś powiedzieć Rosołowi. Dowiemy się ze stenogramu. Powiedział jednak na pewno, że jego zdaniem, o sytuacji w TS i ewentualnych zmianach w zarządzie rozmawiali podczas dwóch wspomnianych spotkań, a nie podczas rozmowy telefonicznej.
Sam Marcin Rosół zeznał, że o sytuacji w TS dowiedział się od Leszkiewicza. I że nikt inny z ministerstwa skarbu go o tym nie informował: Tę informację otrzymałem tylko i wyłącznie od ministra Leszkiewicza. Nikt inny mnie nie informował z Ministerstwa Skarbu Państwa. To pan Leszkiewicz mnie poinformował, nie wiem, czy w rozmowie w jego gabinecie, czy w rozmowie telefonicznej, ale od niego dostałem tą informację.
Pytanie brzmi więc, czy ktoś spoza resortu mógł Rosołowi powiedzieć o sytuacji w Totalizatorze i planowanych zmianach? Z zeznań Leszkiewicza wynika, że przed 9 maja od niego się tego nie dowiedział. I że telefonu pod tytułem: jest taka sprawa i jest taka szansa z jego strony nie było.
NIE MÓWIŁ, ŻE MAGDALENA SOBIESIAK MA ŚWIETNE KWALIFIKACJE
Marcin Rosół zeznał: Podczas jednej z rozmów z ministrem Leszkiewiczem bardzo pozytywnie wyraził się o kwalifikacjach pani Sobiesiak i uznał, że powinna startować w konkursie. I jeszcze: Minister Leszkiewicz w ustnej rozmowie powiedział mi: ma świetne kwalifikacje, niech kandyduje. I jeszcze: Po wysłaniu maila do pana Leszkiewicza rozmawiałem z panem Leszkiewiczem i zapytałem się go, czy ta osoba ma odpowiednie kwalifikacje (…), a pan Leszkiewicz powiedział: Tak, ma świetne kwalifikacje, niech kandyduje. Dobra. Cześć. Cześć.
Leszkiewicz zeznał, że jedyną jego wypowiedzią na temat kwalifikacji i CV Magdaleny Sobiesiak była rozmowa telefoniczna, prawdopodobnie 23 lipca. Jak mówił, Marcin Rosół zadzwonił do niego po tym, jak tego dnia w prasie ukazało się ogłoszenie o konkursie na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Leszkiewicz miał mu powiedzieć tylko tyle, że córka Ryszarda Sobiesiaka spełnia wymogi stawiane kandydatowi na członka zarządu TS.
Jakaś ocena kwalifikacji to jest, ale czy taka, o jakiej mówił Marcin Rosół? Jeśli prawdę mówi Adam Leszkiewicz, to oznacza, że Rosół obraz tej rozmowy co najmniej podkoloryzował.
ROSÓŁ NIE WYJAŚNIAŁ „REKOMENDACJI”
Rosół tłumaczył przed komisją, że nie było żadnej rekomendacji. Że w mailu z 26 czerwca 2009 słowo zostało użyte bez sensu. Bo intencja maila była zupełnie inna:
Intencją maila do pana ministra Leszkiewicza było zapytanie, czy to jest ta osoba, czy osoba ma odpowiednie kwalifikacje, żeby ubiegać się o stanowisko w Totalizatorze Sportowym, ponieważ wcześniej rozmawialiśmy o tym, że będą dokonywane zmiany...
Adam Leszkiewicz zeznał, że maila od Marcina Rosoła przyjął z pewnym zdziwieniem. Bo nigdy o Magdalenie Sobiesiak z nim nie rozmawiał. Nigdy też – jak zeznał – nie było mowy o takiej formie zgłaszania kandydata do konkursu: Ani ten adresat ani czas ani forma. Ani słowo: rekomendacja. Poseł Arłukowicz pytał, jak wiceminister skarbu odebrał tego maila. Usłyszał, że Leszkiewicz potraktował go jako nieporozumienie, niezrozumienie procedur:
Z punktu wiedzenia proceduralnego, to było zupełnie bez sensu. Jest rozporządzenie, które w pięciu punktach mówi, jakie kwalifikacje musi mieć kandydat. O żadnej rekomendacji mowy tam nie ma. A ministerstwu skarbu nic do tego. Konkurs organizuje rada nadzorcza Totalizatora Sportowego. Rozumiem, zresztą nie tylko ja, że Marcin Rosół szukał dla tej kandydatury nie tylko oceny kwalifikacji, ale i wsparcia.
Rosół zeznał, że sens słowa rekomendacja Leszkiewiczowi wytłumaczył:
(…) jeżeli wysłałem takiego maila z taką treścią, to jest założenie, to, mogło być, podczas rozmowy z panem Leszkiewiczem mogłem wyjaśnić, że to nie jest rekomendacja w sensie, tak jak rekomendacja pani dyrektor Rolnik, tylko raczej wysyłam maila z osobą, którą, zapytuję się, czy ta osoba ma odpowiednie kwalifikacje. I minister Leszkiewicz tego nie potraktował jako rekomendacji ani ja tego nie traktowałem jako rekomendacji, ja po prostu wysłałem maila.
Jak potraktował to już wiemy. Jako nieporozumienie wynikające z niezrozumienia procedur. Minister Leszkiewicz zeznał, że podczas rozmowy telefonicznej 23 lipca miało miejsce wyjaśnianie słowa rekomendacja. To wyjaśnienie miało polegać na tym, że Leszkiewicz powiedział Rosołowi: tak, uruchomiliśmy konkurs, ale rekomendacje tutaj nie mają żadnego znaczenia. To znaczy, że Rosół niczego nie wyjaśniał. Jedynie pytał, czy Magdalena Sobiesiak się nadaje. Tak rozumiem zeznania Leszkiewicza. A to oznacza, że Leszkiewicz powiedział mu, że rekomendacja na nic się tu zda, więc nie ma co próbować. Rosół zeznał, że sam ministrowi to wytłumaczył.
Leszkiewicz zeznał także, że o mailu od Rosoła powiedział ministrowi Gradowi. Minister zareagował bardzo krótko i bardzo prosto. Miał powiedzieć, że jeśli będzie ogłoszony konkurs, to każdy może w nim wystartować. Kilka dni później asystentka ministra Leszkiewicza odpowiedziała Rosołowi (skan tego maila w poprzednim wpisie). I na tym – jak twierdzi Leszkiewicz – jego aktywność w tej sprawie się zakończyła: To CV zostało w mojej skrzynce, nigdzie nie zostało przekazane, nie podjąłem żadnych działań.
SPOTKANIE 25 SIERPNIA
I jeszcze słów kilka o spotkaniu z ministrem Leszkiewiczem 25 sierpnia 2009 roku. Zdaniem Rosoła, miało dotyczyć czegoś zupełnie innego. Temat Magdaleny Sobiesiak mógł się pojawić przy okazji. A telefony od 20 sierpnia (czyli dzień po spotkaniu ministra Drzewieckiego z Premierem) nie były – jak mówił wcześniej Mariusz Kamiński - histeryczne:
(…) podjęcie dwóch prób połączeń na telefon komórkowy, które nie zostały odebrane, a następnie poproszenie sekretarki ministra Leszkiewicza o umówienie naszego spotkania po jego powrocie z urlopu nie jest ani nerwowym, ani histerycznym zachowaniem, tym bardziej że łączyły nas relacje zawodowe i wówczas dość blisko współpracowaliśmy w sprawie przejęcia terenów od spółki Skarbu Państwa w trwały zarząd dla zakopiańskiego COSu, i w tej sprawie najprawdopodobniej chciałem się spotkać.
I jeszcze:
Jeżeli państwo prześledzicie dokumenty w Ministerstwie Skarbu Państwa, w delegaturze Ministerstwa Skarbu Państwa w Krakowie, w spółce Polskie Tatry SA, w Centralnym Ośrodku Sportu w Warszawie, w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem, to znajdziecie państwo odpowiedź, dlaczego akurat w tym terminie chciałem się spotkać, wcale nie pilnie, wcale nie nerwowo, wcale nie histerycznie, z ministrem Leszkiewiczem. I prawdopodobnie, prawdopodobnie podczas tego spotkania mogłem powiedzieć ministrowi Leszkiewiczowi: A wiesz, ta dziewczyna, o której ci mówiłem, a ty powiedziałeś, że ma świetne CV, prawdopodobnie nie będzie ubiegała się w konkursie. A on powiedział: Aha. No, taka była rozmowa. Prawdopodobnie przyjechałem do niego w sprawie tych terenów, co jest do zweryfikowania i w delegaturze Ministerstwa Skarbu Państwa w Krakowie, i w spółce Polskie Tatry SA z siedzibą prawdopodobnie w Krakowie bądź w Zakopanem, nie jestem w stanie teraz określić, jaka jest siedziba, i w Centralnym Ośrodku Sportu z siedzibą w Warszawie, i w Centralnym Ośrodku Sportu Oddział w Zakopanem.
Adam Leszkiewicz zeznał, że 25 sierpnia 2009 roku Marcin Rosół poinformował go, że Magdalena Sobiesiak wycofuje się z konkursu w Totalizatorze Sportowym: Ta pani, to CV, ta sprawa jest nieaktualna, ona się wycofuje, nie potrafię zacytować zdania. Odpowiedzialnie – pod przysięgą – trudno mi jednoznacznie opisać przebieg tej rozmowy.
Magdalena Sobiesiak miała być jednym z dwóch tematów rozmowy. Tym drugim miała być – jak zeznał wcześniej Rosół - zamiana działek w Zakopanem pomiędzy spółką Tatry Polskie a Centralnym Ośrodkiem Sportu. Spotkanie miało się odbyć około południa i trwać nie dłużej niż 10 minut. Leszkiewicz zeznał, że potraktował je trochę jako zawracanie głowy. Dlatego nie wspomina go życzliwie. Żadna ze spraw nie była już w jego kompetencjach, dlatego był zaskoczony, że Rosół z tym do niego w ogóle przychodzi. Informacje przyjął do wiadomości. Po spotkaniu nie podjął żadnych działań, a dzień później dowiedział się, że konkurs został rozstrzygnięty. Nowy członek zarządu TS został wybrany.
W temacie telefonów, które to spotkanie poprzedziły. Leszkiewicz wyjaśnił, że dzień przed spotkaniem, czyli 24 sierpnia, Rosół kilkakrotnie próbował się z nim skontaktować. Dzwonił na komórkę. Dzwonił też do sekretariatu. Sam Leszkiewicz był na urlopie, ale – jak zeznał - raz dziennie kontaktował się z pracownikami sekretariatu. Zastanowiły go telefony Rosoła. Zapytał. Usłyszał, że dzwonił też do sekretariatu. Dlatego poprosił o umówienie spotkania na wtorek, czyli zaraz po jego powrocie z urlopu. Nie wiedział, jaki będzie temat spotkania. Nie umiał powiedzieć przed komisją, który z tematów był pierwszy, a który drugi. Nie wie więc, który był powodem prośby Rosoła o spotkanie. Leszkiewicz nie przypomina sobie, żeby Rosół dzwonił do niego już 20 sierpnia. Jak zeznał, nie znalazł śladu takiego telefonu w sekretariacie. Czy dzwonił na komórkę – nie pamięta. Pamięta na pewno kilka telefonów 24 sierpnia.
Reasumując, Rosół zeznał trochę tak: to nie ja, to on. A on zeznał: nie tak szybko. To nie ja, tylko Rosół. Przełomu zeznania ministra Leszkiewicza nie przyniosły, ale rzuciły nowe światło na to, co przed komisją mówił Marcin Rosół. I Marcin Rosół nie wygląda w tym świetle dobrze. Jeśli oczywiście to minister Leszkiewicz mówi prawdę.