Prawdziwy maraton szykują posłom na październik rząd z władzami Platformy Obywatelskiej - ustalił "Dziennik".
Według gazety, posiedzenia Sejmu i Senatu tydzień w tydzień z wyłączeniem niedziel, ale już niekoniecznie sobót. Plan zakłada przeprowadzenie w jeden miesiąc przez parlament w sumie aż 120 ustaw. A wszystko z myślą o tym, by na pierwszą rocznicę gabinet Tuska mógł się w końcu pochwalić nie samymi planami - jak na 100 dni - ale konkretami.
W przypadku wielu ustaw, szczególnie tych, które mają ułatwić życie ludziom w zderzeniu z biurokracją, pośpiech ma też dodatkowe znaczenie. Chodzi o to, by zmiany mogły wejść w życie już od nowego roku. "To będzie rewolucja październikowa" - zaciera ręce jeden z rozmówców "Dz" z kręgów rządowych. "Bomba legislacyjna" - zapowiada z kolei inny polityk PO. Obaj tłumaczą, że chodzi o wielką ofensywę rządu w parlamencie.
Według informacji "Dziennika", decyzja o podjęciu ofensywy zapadła w ubiegłą środę na spotkaniu w kancelarii premiera. Obok Donalda Tuska w naradzie udział wzięli wicepremier Grzegorz Schetyna, marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, szef klubu PO Zbigniew Chlebowski, szef gabinetu politycznego Sławomir Nowak i Janusz Palikot.
Ten ostatni nieprzypadkowo. 80 projektów, które mają zostać rzucone na taśmę posłom, ma pochodzić właśnie z komisji Przyjazne Państwo. Niektóre jednak sprowadzają się tylko do zmian jednego, dwóch zapisów.
Kolejne 40 aktów ma dostarczyć rząd. Całe spektrum dziedzin. A w nim m.in. kluczowe ustawy zdrowotne, które już są w Sejmie, a także pakiet ustaw składający się na reformę samorządową, nowe zasady emerytur pomostowych, reforma KRUS, kodeks wyborczy, zmiany w finansowaniu partii politycznych oraz prawdopodobnie nieprzyjęte jeszcze przez sam rząd zmiany w Karcie nauczyciela i nowela ustawy oświatowej, według której sześciolatki od nowego roku szkolnego miałyby pójść do szkół.
Szczegóły październikowej akcji są jeszcze dogrywane w tajemnicy. Chodzi przede wszystkim o to, by zaskoczyć opozycję. Dlatego na razie politycy Platformy niechętnie oficjalnie mówią o planach. "Mogę tylko powiedzieć, że według mnie październik będzie najbardziej pracowitym miesiącem w Sejmie w tym roku" - uśmiecha się tajemniczo Chlebowski. Sygnał poszedł już jednak do koalicjanta: PSL. "Myślę, że opozycja się zmęczy, ale my wytrzymamy" - mówi Stanisław Żelichowski, szef klubu ludowców.
Również politycy PO wkalkulowali w cały plan protesty opozycji i zarzuty o szaleńcze tempo. "W pierwszym tygodniu będą ironizować i wyśmiewać, w drugim pojawi się wściekłość i zmęczenie, ale jak wytrzymamy, to pod koniec trzeciego do ludzi dotrze sygnał, że koalicja naprawdę pracuje. A my będziemy mogli potem pochwalić się, że od nowego roku nie będzie pozwoleń na budowę - spekuluje jeden z polityków Platformy.
Źródło: "Dziennik"