"Gazeta Prawna" przytacza argumenty "za" i "przeciw" wliczaniu oceny z religii do średniej uzyskiwanej przez uczniów.
Według dziennika, przy 13 obowiązkowych przedmiotach, z których średnia wynosi 4,69 (co oznacza, że uczeń uzyskał 9 "piątek" i cztery "czwórki") stopień "dostateczny" z religii obniży średnią do 4,57, zaś brak oceny z religii utrzyma średnią 4,69 i dopiero ocena "bardzo dobra" zagwarantuje uczniowi średnią 4,78, zapewniającą mu przyznanie świadectwa z wyróżnieniem, możliwość uzyskania stypendium, a także dodatkowe punkty przy rekrutacji do liceum.
Wliczanie oceny z religii do średniej według Kościoła podniesie prestiż tego przedmiotu, a także pozwoli docenić wysiłek włożony w naukę wszystkich przedmiotów, nie tylko obowiązkowych. Ale są też argumenty "przeciw". "Gazeta Prawna" zwraca uwagę, że uczniowie, którzy nie chodzą na religię, mogą mieć gorszą średnią i nierówne szanse podczas rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych. Jeśli katecheci będą masowo stawiać "piątki" z religii, może zwiększyć się liczba uczniów ze świadectwami z wyróżnieniem bez faktycznego wzrostu poziomu nauki. A ponadto rodzice mogą żądać od dyrektorów szkół zatrudnienia nauczycieli od etyki, aby wyrównać szanse dzieci nie chodzących na religię.
W kontekście tej ostatniej uwagi, "Gazeta Prawna" przypomina, że obecnie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka toczy się sprawa Grzelak przeciwko Polsce. Skarżący podkreślają, że ich syn, który zrezygnował z lekcji religii w szkole podstawowej, nie miał możliwości uczęszczania na alternatywne zajęcia (np. z etyki). Nie prowadziła ich żadna ze szkół, do których uczęszczał.
Według danych Kościoła, na lekcje religii chodzi 95 proc. dzieci szkół podstawowych oraz 90 proc. młodzieży. Oznacza to, że aż 10 proc. uczniów gimnazjów nie chodzi na religię. Brak lekcji etyki powoduje, że te dzieci nie będą miały możliwości podniesienia swojej średniej ocen, zwraca uwagę dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Źródło: "Gazeta Prawna"