PO i PiS - wyjątkowo zgodnie - chcą, aby burzyć te pomniki, które zawierają treści antypatriotyczne - pisze "Metro".
Walkę z symbolami komunizmu podjął rząd Jarosława Kaczyńskiego, ale przerwała ją nagle skrócona kadencja parlamentu. Teraz posłowie znów ją podejmują. Ze zdwojoną siłą, bo skłócone Platforma i PiS w tej sprawie mówią jednym głosem.
- Trzeba uporać się z ciemną przeszłością. Pomniki, które przywołują postacie niechlubnie zapisane w polskiej historii, muszą zniknąć z przestrzeni publicznej - mówi Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu PO. Ryszard Terlecki z PiS dodaje: - Wciąż w Polsce stoją pomniki wdzięczności armii sowieckiej. One przywołują tylko niedobre wspomnienia.
W Sejmie leżą dwa projekty ustaw, które to regulują. Na rozpoczynającym się dzisiaj posiedzeniu posłowie chcą przyjąć jedną z nich (o miejscach pamięci narodowej). Nowe przepisy spowodują, że przy wojewodach powstaną rady ochrony pamięci narodowej, które będą opiniowały, co może być miejscem pamięci, a co nie. W jej skład wejdą lokalne autorytety „zasłużone w krzewieniu idei pamięci narodowej".
Mają wskazywać wojewodzie pomniki i miejsca pamięci do usunięcia, czyli związane z komunizmem, nazizmem lub po prostu antypatriotyczne. Na podstawie ich ekspertyz mają je usuwać władze miast. Poza wojewodą również burmistrz lub prezydent będzie miał prawo usunąć obiekt, który jego zdaniem upamiętnia komunizm. Nie będzie musiał wtedy nawet zasięgać opinii radnych.
Przepisy pójdą jeszcze dalej jesienią, bo wtedy posłowie zajmą się drugim projektem PiS o usunięciu symboli komunizmu z życia publicznego. Te wręcz nakażą samorządom zmiany nazw ulic i placów upamiętniających wydarzenie lub bohaterów z czasów komunizmu.
O ile posłów wręcz ponosi entuzjazm w burzeniu pomników, specjalnego entuzjazmu nie widać wśród samych samorządowców. Np. w centrum Sławna w województwie pomorskim stoi obelisk z sowiecką gwiazdą, który postawiono w hołdzie żołnierzom radzieckim. - Nam on nie przeszkadza. Tu nikt nie postuluje, aby go usuwać - mówi Mieczysław Grabowski, zastępca burmistrza Sławna. Podobnie jest w mazowieckim Różanie, gdzie stoi radziecki czołg. Tu już wcześniej toczyła się głośna dyskusja o jego usunięciu. W efekcie odremontowano go, a teren wokół uporządkowano.
- Nie jest to rzecz istotna dla Polaków - twierdzi prof. Kazimierz Krzysztofek, socjolog. Dr Robert Maliszewski z Uniwersytetu Warszawskiego dodaje, że to tylko kwestia walki politycznej. Zdaniem historyka Andrzeja Paczkowskiego decyzja o usuwaniu pomników totalitaryzmu powinna zostać w rękach lokalnych społeczności. Historyk obawia się, że przy podejmowaniu o usuwaniu pomników lub zmienianiu nazw ulic może dochodzić do absurdów i przywołuje przykład. - W Bielsku-Białej zmieniono nazwę ulicy Czerwonych Wierchów tylko dlatego, że w nazwie jest czerwone, a to się komuś skojarzyło ze Związkiem Radzieckim - opowiada.
Źródło: "Metro"