Zaskakujący scenariusz: Prawo i Sprawiedliwość nie spada w sondażach, lecz goni partię Donalda Tuska - wynika z najnowszego sondażu "Rzeczpospolitej".
Sondaż przeprowadzony został 27-29 kwietnia, a więc już po odejściu Marka Jurka z PiS i po samobójczej śmierci byłej minister i posłanki SLD Barbary Blidy.
Partie w tak trudnych momentach zazwyczaj tracą wyborców, tymczasem poparcie dla PiS w ciągu miesiąca wzrosło o cztery punkty procentowe. Teraz na partię Jarosława Kaczyńskiego stawia 27 proc. osób, które zdecydowanie lub raczej planują wziąć udział w wyborach.
To prawie tyle samo, ile popiera najsilniejszą dotąd opozycyjną Platformę Obywatelską. Na PO postawiło 27 proc. zamierzających głosować. Notowania partii Tuska spadają od połowy marca, kiedy w sondażu "Rz" osiągnęła swój rekordowy wynik 36 proc. Miesiąc później miała już tylko 32 proc. poparcia.
Mimo to PO nadal tworzyłaby rząd po ewentualnych wyborach. Do Sejmu dostałyby się bowiem prócz PO i PiS jeszcze tylko dwa ugrupowania: Samoobrona (utrzymało 8-proc. poparcie) oraz Lewica i Demokraci (7-proc.). Poniżej progu wyborczego znalazłyby się sympatyzujące z PiS partie: LPR i Prawica RP Marka Jurka - wynika z sondażu.
W zaledwie czteropartyjnym Sejmie PiS miałby jednak znaczący klub, liczący 176 posłów. A trzeci co do wielkości, z 50 posłami, jego obecny koalicjant - Samoobrona. Ale to za mało na koalicję większościową. Potrzeba do niej minimum 231 posłów, a PiS - Samoobrona mogłyby liczyć zaledwie na 226.
Tworzenie rządu przypadłoby zatem Platformie. Klub Tuska liczyłby 185 posłów. PO rządziłaby nawet wtedy, gdyby szansa na koalicję PO-PiS nadal była nikła (mieliby razem aż 361 posłów), a Tusk podtrzymałby deklarację niewchodzenia w układ z Andrzejem Lepperem (koalicja z 235 posłami). PO mogłaby stworzyć rząd z najmniejszym, 46-osobowym, klubem Lewicy i Demokratów, a i tak razem mieliby większość - 232 głosy. Plus zwyczajowe wsparcie dwóch posłów Mniejszości Niemieckiej.
Ale te scenariusze mogą się zmienić, jeśli jednej z partii udałoby się w kampanii przekonać do siebie choć część wyborców niezdecydowanych, a tych wciąż jest dużo - 21 proc. planujących głosować.
Wciąż też spora grupa (39 proc.) elektorów już zdecydowanych na jakąś partię dopuszcza możliwość, że zmieni zdanie. Tyle, że wśród nich najwięcej osób jest gotowych przerzucić się na PO i LiD (po 13 proc.). Możliwy wybór PiS zakłada 11 proc.
Źródło: Rzeczpospolita