Bruksela chce do końca tygodnia dostać dowody na to, że są inwestorzy gotowi kupić stocznie w Gdyni i Szczecinie - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza". W przeciwnym wypadku zażąda zwrotu pomocy publicznej i stocznie padną - pisze "GW".
Jeżeli w tym tygodniu minister skarbu Aleksander Grad nie przywiezie do Brukseli konkretnego dowodu na to, że jest prywatny inwestor dla stoczni w Gdyni i Szczecinie, Komisja Europejska wyda decyzję nakazującą tym stoczniom zwrot pomocy publicznej - powiedział w poniedziałek "GW" wysoki rangą urzędnik Komisji (prosił o zachowanie anonimowości). - Już nie wystarczy pokazanie Komisji kilku listów intencyjnych.
Tymczasem odpowiedzialny za prywatyzację stoczni wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik odpowiada: - Nie dajmy się zwariować. Sprzedaż wielkich stoczni to nie aukcja na Allegro. Nie da się tego zrobić w tydzień. - Nasz plan to sprzedać stocznie w lecie, a lato w Polsce trwa do 23 września. Poinformowaliśmy już o tym Brukselę - mówi Gawlik.
Rozmówca "GW" z Komisji Europejskiej twierdzi, że Bruksela nie będzie czekać. Decyzja zostałaby formalnie podjęta 17 czerwca, ale faktycznie zapadłaby już 12 czerwca. Tego dnia przedstawiciele komisarzy UE spotkają się, by ustalić porządek obrad Komisji. I właśnie wtedy na wniosek urzędników podległych komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes do porządku obrad zostanie wpisany punkt mówiący o oddaniu pomocy publicznej przez stocznie w Gdyni i Szczecinie.
W poprzednich latach, gdy komisarz Kroes traciła cierpliwość, interweniowała polska komisarz Danuta Hübner. Razem z prawie całym gabinetem przekonywała holenderską komisarz, by jeszcze się wstrzymała z niekorzystną dla naszych stoczni decyzją.
Źródło: Gazeta Wyborcza