Dostawca pizzy, który ulicą Kondratowicza w Warszawie przewoził posiłek do swojego klienta, tego zlecenia z pewnością nie będzie mógł zaliczyć do udanych. Podczas jazdy jego samochód nagle stanął w płomieniach. - Wszystko to zobaczył pracownik monitoringu miejskiego, który na szczęście powiadomił o wszystkim służby - mówią policjanci. Według nich, gdyby nie to, mogłoby dojść do wybuchu.
- O godzinie 14 pracownik monitoringu zgłosił policji, że na ulicy Kondratowicza widzi akcję gaszenia citroena - relacjonuje mł. asp. Monika Brodowska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI.
Z pomocą dostawcy pizzy przyszli inni kierowcy, którzy wybiegali z aut i gaśnicami samochodowymi próbowali ujarzmić ogień. Bez skutku - był coraz większy.
Samochód był na gaz - mogło dojść do wybuchu
- Dyżurny wezwał straż pożarną. W międzyczasie policjanci dowiedzieli się, że kierowca posiada samochód zasilany gazem - mówi Monika Brodowska. Podjęto więc decyzję o zablokowaniu ruchu w miejscu pożaru. Strażacy podjęli działania, które wykluczyły ryzyko wybuchu i dogasili auto. - Dzięki monitoringowi i szybkiej akcji nie doszło do większej tragedii - mówią policjanci. Według strażaków, przyczyną pożaru był samozapłon wynikający z usterki silnika.
Źródło: Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Internautka Magda