Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego działa jak rodzinny folwark - twierdzi "Dziennik". Za rządów prezesa Romana Kwaśnickiego karierę robią tam jego przyjaciółka, jej brat i konkubina brata.
Jak ustaliła gazeta, pod skrzydłami prezesa kwitnie w KRUS nepotyzm na niebywałą skalę. To przystań dla rodzin i pociotków urzędników związanych z PSL. Za państwowe pieniądze jeżdżą oni ze swoimi bliskimi po Polsce i za granicę.
Dyrektorem w Centrali Kasy jest Wojciech Kobielski. W KRUS i Funduszu Składkowym mają etaty: jego syn, narzeczona syna i jej matka. Kazimierz Pątkowski, prawa ręka prezesa, zadbał o pracę dla syna, kochanki i jej córki. Do KRUS trafiła też szwagierka ministra rolnictwa.
Patronem tego rodzinnego układu jest 52-letni Roman Kwaśnicki, działacz PSL z Jeleniej Góry, zootechnik, absolwent Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Zajmował się między innymi różdżkarstwem - napisał pracę o "wpływie promieniowania podziemnych cieków wodnych w oborze na płodność, zdrowie i produkcyjność krów". Doktoryzował się z selekcji buhajów rasy czerwono-białej.
KRUS to olbrzymia instytucja. Zajmuje się ubezpieczeniem ponad 4,5 mln rolników, zatrudnia blisko 7 tysięcy osób, ma 222 placówki w całej Polsce. Uchodzi za księstwo sterowane przez lobby rolnicze związane z PSL i przez nikogo niekontrolowane, pisze "Dziennik".
Źródło: "Dziennik"