Przepadło. Anna Fotyga minister spraw zagranicznych jeszcze przez dobre parę miesięcy, a może nawet kilkanaście (o Jezu) będzie szefową naszej dyplomacji. Kto winny? Oczywiście Platforma Obywatelska.
Opozycja nadal nie nauczyła się, że jeśli chce by ze stanowiska odszedł zły minister, trzeba milczeć. Gdy podaliśmy, że PO złoży wniosek o wotum nieufności dla Fotygi, pomyślałem: "Przepadło. Przetrwa, po raz kolejny. Przecież premier Kaczyński, gdy pojawia się nacisk mediów, opozycji czy innych szatanów działa zawsze na przekór".
Tak na przykład było, gdy opozycja domagała się by odszedł minister transportu Jerzy Polaczek - za to, że choć obiecał setki kilometrów autostrad, skończył na całych 8 w tym roku. Mimo że opozycja grzmiała, a podczas burzy leciała z niebios niejedna kropla, premier roztoczył nad głową ministra parasol i Polaczek przetrwał głosowanie nad jego odwołaniem.
Z Lipcem opozycja powtórzyła schemat. Po tym, jak “Rzeczpospolita” opublikowała krytyczne artykuły o działalności ministra sportu i ujawniła m.in., że swoje urodziny wyprawiał za rządowe pieniądze, opozycja też pohukiwała. Na zawodach sportowych, Lipiec zostałby odesłany do szatni. Premier pozwolił mu grać dalej.
Również oburzenie opozycji na minister pracy Annę Kalatę, że za mało robi, nie przyniosło skutku. To nieprawda – pomyślał premier. Przecież Kalata dała się poznać jako świetna stylistka małego bufeciku w resorcie. Za ponad 520 tys. zł planowała postawić meble skrzyniowe i wyłożyć podłogę z drewnem egzotycznym. Oprócz tego sufit miał zostać obniżony i ściany zyskać kolor piaskowy. Dodatkowo minister Kalata - ponieważ sama nie może znać się na wszystkim - zatrudniła stylistkę za 11 tys. zł miesięcznie. Gdy przyszło do głosowania nad jej odwołaniem, posłowie koalicji byli tak urzeczeni stylem pracy minister, że nie potrafili pozbawić jej funkcji.
Tego, że aby się pozbyć kiepskich członków rządu lepiej milczeć, dowodzi casus ministra od hamburgerów, Marka Surmacza. W styczniu br. media i opozycja nie zostawiły na nim suchej nitki, po tym jak wysłał radiowóz po wieśmaki dla głodnej, jadącej pociągiem wiceminister pracy, Elżbiety Rafalskiej. Premier Kaczyński był jednak nieugięty i nie zwolnił Surmacza. Dopiero prawie pół roku później, gdy o wiceministrze MSWIA już wszyscy zapomnieli, zdymisjonował go.
Dlatego nie wolno mówić, że minister Fotyga poniosła klęskę w Brukseli, bo czegoś nie zapisała, a tylko ustaliła na gębę. Nie należy domagać się od niej wyjaśnień na sejmowych komisjach. Lepiej nie mieć też pretensji o to, że nie mamy w ponad 20 krajach ambasadorów. Ani wypominać, że nikt w MSZ nie chce z nią współpracować.
Jak opozycja będzie milczeć, za pół roku powitamy nowego szefa dyplomacji
Sosnowski