Temat stadionowego bandytyzmu jest długi i pewnie nie prędko zostanie rozwiązany. Od czasu do czasu Ci, którym leży na sercu dobro polskiego sportu i dobro … naszych dzieci, bliskich i znajomych powinny o nim mówić, bo milczeć nie wolno. Dlatego nie zamilknę i ja.
Polemika z wieloma z tych, którzy mają odmienne zdanie na temat tego co piszę jest ciężka. Nie mamy bowiem niemal żadnej płaszczyzny porozumienia. Nierzadko osoby te zarzucają mi to, że na sporcie, a na piłce nożnej w szczególności, się nie znam. Jako że, ich zdaniem, nie mam też pojęcia o tym czym jest prawdziwe kibicowanie i miłość do klubu, na temat bandytów niszczących wszystko co na ich drodze się pojawi wypowiadać się nie powinienem. Nie jestem dla tych osób partnerem do rozmowy. I ja się zgadzam. Zgadzam się z tym ostatnim zdaniem.
Otóż jestem przekonany, że na sporcie, a w szczególności na piłce nożnej znam się bardzo dobrze. Przede wszystkim jednak, pracuję bardzo ciężko nad tym by coraz lepiej wykonywać swój zawód – zawód dziennikarza, oraz nad tym by być dobrym ojcem. To jest dla mnie ważne. Ci, którzy przedstawiają swoje opinie na tym forum sprawiają wrażenie ludzi dla których istnieje tylko ich klub i wszystko co z nim związane. I nawet jeśli tak by w rzeczywistości było, nie polemizował bym z nimi. To ich prawo. Nigdy nie dam im jednak prawa do zastraszania innych.
By ocenić i zaprotestować przeciwko złu, które widzę na ulicach i stadionach nie muszę osobiście znać bandytów i rozumieć ich motywacji. Nie jest to potrzebne żadnemu innemu człowiekowi, który po prostu ma ochotę pójść na stadion z żoną i z dziećmi, by obejrzeć mecz drużyny za którą do tej pory ściskał kciuki przed telewizorem. Taki człowiek chętnie przyłączy się do dopingu organizowanego przez grupę tych, którzy ze swoja drużyną są zawsze i na każdym meczu. Tak przecież dzieje się podczas meczów narodowej reprezentacji. Tam sposób dystrybucji biletów nierzadko uniemożliwia (na szczęście) pojawianie się na stadionach fanatycznych grup wspierających poszczególne kluby.
Jeśli kiedykolwiek w życiu znajdę czas i będę mieć ochotę na to by poznać środowisko kibiców w dowolnym mieście, to zapewne to zrobię. Skorzystam z zaproszenia, które wystosował jeden z kibiców. Nie wierzę jednak, że ktokolwiek i kiedykolwiek przekona mnie do tego, że przygotowanie i organizacja dopingu musi łączyć się z bandyckimi wyczynami przed, po i w trakcie meczu. Żeby kibicować nie trzeba koniecznie znać się na kibicowaniu. Trzeba chcieć i przynajmniej lubić sport.
p.s.
Poniżej przytaczam depeszę PAP sprzed kilku dni. Pozwoliłem sobie zaznaczyć kluczowe jej elementy. Jeden z nich wskazuje na różnice pomiędzy bandytą i kibicem. To że jej antybohaterami ponownie są bandyci z Białegostoku jest bez znaczenia. Niestety takie procesy powinny odbywać się w każdym mieście.
Na kary od ośmiu miesięcy do dwóch lat więzienia, a także 5-letni zakaz wstępu na stadiony, skazał w środę Sąd Rejonowy w Białymstoku osiemnastu pseudokibiców piłkarskich, oskarżonych o udział w bójce. Wyrok nie jest prawomocny.
W czerwcu 2006 roku przy stadionie w Białymstoku doszło do starcia kilkudziesięciu osób, członków dwóch zwaśnionych grup pseudokibiców piłkarskich Jagiellonii Białystok. Uczestnicy bójki używali m.in. metalowych rurek, kastetów i noży. Pięć osób doznało poważniejszych obrażeń, wiele innych zostało poturbowanych.
Stało się to przed meczem Jagiellonii z Widzewem. Część uczestników burdy zatrzymano już na miejscu, innych w pościgu m.in. z użyciem śmigłowca.
…
Tuż po bójce policjanci zabezpieczyli siedem metalowych rurek, pięć noży i trzy siekiery. Według prokuratury, jedynym motywem zajścia był konflikt między dwiema grupami pseudokibiców, zwanymi pretorianami i skinami.
Orzekając o karze sąd wziął też pod uwagę motywację oskarżonych i skutki ich zachowań, miejsce i czas zajścia - tuż przed meczem piłkarskim, gdy przy wejściu na stadion było wiele innych, postronnych osób. Trwał tam bowiem festyn zorganizowany przez stowarzyszenie kibiców.
Jak podkreśliła sędzia Beziuk-Gawęcka, osoby łamiące zasady obowiązujące społeczeństwo nie mogą mieć prawa wstępu do miejsc, gdzie „propagowane są bardzo nadrzędne wartości, które niesie ze sobą sport". (PAP)