Kilka słów w nawiązaniu do tego, co "Rzeczpospolita" napisała o zeznaniach Ryszarda Sobiesiaka. Teorii o przecieku nie da się zbić hasłem: donosy były już wcześniej, więc sprawy nie ma. Dokumenty nie kłamią. A nie mówią ani o Magdalenie Sobiesiak ani o jej "tatusiu". Mówią za to o tym, jak minister sportu wycofał się z dopłat...
"RZECZPOSPOLITA" NAPISAŁA
Sobiesiak zeznał: „W czasie spotkania w sierpniu 2009 Marcin Rosół, z tego, co mówiła córka, zasugerował jej, że ponieważ są donosy na »twojego tatusia«, to lepiej, żeby nie startowała. (...) Córka powiedziała, że poinformował ją, że są donosy na mnie”. Zapewne chodzi o spotkanie z 24 sierpnia 2009 r. w lokalu Pędzący Królik znane ze stenogramów podsłuchów CBA.
Według Biura Ryszard Sobiesiak już następnego dnia rano, po spotkaniu z córką, miał wiedzieć, że jest inwigilowany przez CBA. Prokuratorów próbował jednak przekonać, że: „Nawet jeszcze przed spotkaniem z córką używałem stwierdzeń, że jestem podsłuchiwany, wymieniałem też nazwy KGB, CBA czy wręcz wyłączałem telefon” – mówił. A o akcji CBA dowiedział się 1 października 2009 r. „z telewizji i prasy”.
PLATFORMA BAGATELIZUJE
Jedni członkowie komisji już teraz mówią, że to duża rzecz i że trzeba będzie raz jeszcze wzywać niektórych świadków (zwłaszcza przy wątku dotyczącym tego, kto jak długo kogo znał, który to wątek wydaje mi się znacznie mniej ciekawy, choć oczywiście może świadczyć o wiarygodności zeznań Grzegorza Schetyny i Mirosława Drzewieckiego), inni, jak poseł Neumann bagatelizują sprawę. „Gazecie Wyborczej” poseł Neumann mówi tak:
W połowie lipca do Ministerstwa Sportu, innych resortów i kancelarii premiera wpłynął donos od Marka Przybyłowicza, byłego szefa Wyścigów Konnych i b. doradcy Totalizatora z informacją, że jest próba zainstalowania w Totalizatorze Magdaleny Sobiesiak. Być może Rosół mówił Sobiesiakównie właśnie o tych donosach. Odpowiedź poznamy dopiero po przesłuchaniu Rosoła - mówi Neumann. - Wątek Magdaleny Sobiesiak ktoś próbuje na siłę dokleić do sprawy hazardowej, żeby złapać premiera. Ale ta wersja nie trzyma się kupy. Bo Tusk i Kamiński zgodnie zeznali, że podczas ich spot-kania 12 sierpnia 2009 r. o Sobiesiakównie nie było mowy. Tak samo jak podczas spotkania Tuska z Drzewieckim 19 sierpnia.
Pomijam fakt, że Premier i były szef CBA nie zeznawali w tej sprawie zgodnie, o czym pisałam w ostatnim wpisie. A spotkanie odbyło się nie 12 sierpnia, a 14 sierpnia. Ale…
PRZYBYŁOWICZ ZAPRZECZA
To prawda, że Marek Przybyłowicz (były szef spółki Służewiec Tory Wyścigów Konnych, były doradca Totalizatora) od wielu miesięcy zasypywał różne resorty, także resort sportu pismami z uwagami o nieprawidłowościach, także w Totalizatorze Sportowym. Ale zapewnia, że w żadnym z tych pism wątek Magdaleny Sobiesiak i jej ubiegania się o miejsce w zarządzie Totalizatora Sportowego się nie pojawił. Pisał o upolitycznieniu i niekompetencji władz TS, o regulaminach konkretnych gier, wreszcie – o piśmie Mirosława Drzewieckiego z 30 czerwca 2009 roku, w którym to piśmie ówczesny minister sportu rezygnuje z dopłat.
Pisał do Premiera – 14 lipca 2009 – o czym pisałam także wczoraj:
PRZYBYŁOWICZ PISAŁ DO ROLNIK - ROLNIK ZAPOMNIAŁA?
Ale pisał także cztery dni wcześniej – 10 lipca 2009 - do Moniki Rolnik. To o tyle ciekawe, że ona sama w notatce wyjaśniającej pisała, że błąd, na skutek którego powstało pismo „odkryto” na spotkaniu z ministrem Drzewieckim 19 sierpnia 2009:
Czy to znaczy, że pisma od Marka Przybyłowicza nie dostała? Zignorowała je? Jeśli tak, to dlaczego?
Pismo kierowane do Moniki Rolnik, jako dyrektor generalnej w ministerstwie sportu oraz świeżo upieczonego członka rady nadzorczej Totalizatora Sportowego dotyczy wprawdzie znowu czegoś innego, bo m.in. nieprawidłowości przy wyłanianiu rady nadzorczej TS, ale zaczyna się tak:
Z dużym zdziwieniem zapoznałem się z pismem Pana Ministra Mirosława Drzewieckiego z dnia 30 czerwca 2009 roku nr DPK-815411f009/RW skierowanego do Pana Jacka Kapicy Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Finansów, w którym - niewątpliwie pod wpływem działań lobbingowych - wycofał się z propozycji objęcia dopłatą zasilającą Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej innych gier niż gry objęte monopolem państwa.
Być może o tym właśnie piśmie wiedział także Marcin Rosół? Kiedyś pamiętam, że sam mówił dziennikarzom o donosach z połowy lipca. Ale… skoro on wiedział już wtedy, że coś się dzieje, to dlaczego konsekwentnie realizował plan umieszczenia Magdaleny Sobiesiak w TS? A zmienił zdanie dopiero po 19 sierpnia, czyli po spotkaniu Premiera z ministrem Drzewieckim? Od 20 sierpnia zaczyna wydzwaniać do wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza, żeby córkę Sobiesiaka wycofać. Słabe jest więc tłumaczenie, że donosy były wcześniej, więc tematu przecieku nie ma.
Słabe jest także, w kontekście przywołanego pisma tłumaczenie Moniki Rolnik, że pismo z 30 czerwca było błędem, który resort „odkrył” dopiero 19 sierpnia. Poza wszystkim, o czym zapominamy, w lipcu w mediach pojawiły się pierwsze artykuły o tym, że nie będzie zrzutki na Euro 2012, bo minister finansów wycofuje się z dopłat. Rozumiem, że ministerstwo sportu było wtedy na urlopie? Albo myślało, że to bez związku z ich pismem z 30 czerwca? Innymi słowy, wtedy błędu też nie „odkryło”? Dziwne to tłumaczenia. Tym ciekawsze będą zeznania Moniki Rolnik i Rafała Wosika. I oczywiście Marcina Rosoła.
PRZYBYŁOWICZ SPOTKAŁ SIĘ Z ROSOŁEM
Z moich informacji wynika, że Marcin Rosół spotkał się z Markiem Przybyłowiczem. W grudniu 2008 roku. Mieli rozmawiać o sytuacji w Totalizatorze Sportowym. I o tym, że sprawą interesuje się ABW.
Gdyby więc w decyzji o wycofaniu Magadaleny Sobiesiak chodziło o tego rodzaju „donosy”, to Marcin Rosół pewnie w ogóle nie podjąłby się załatwiania jej takiej pracy. A może się mylę… Przecież to było kilka miesięcy wcześniej. Pismo do Moniki Rolnik jest z 10 lipca 2009. A mimo to, Rosół ciągle spokojnie realizuje plan. Pierwszy ruch, który świadczy o tym, że plan się zmienił robi 20 sierpnia, kiedy zaczyna dzwonić do ministra Leszkiewicza.
Wątek pojawił się także podczas przesłuchania Mirosława Drzewieckiego:
Poseł Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Panie ministrze, czy Marcin Rosół mówił panu o swojej rozmowie z Markiem Przybyłowiczem z grudnia 2008 r. albo ze stycznia 2009, w czasie której Przybyłowicz miał uprzedzić Rosoła, że Totalizatorem Sportowym i pracami nad ustawą interesuje się ABW i CBA?
Pan Mirosław Drzewiecki:
Nie, nie miałem takiej wiedzy. Ja wiem, że pan Przybyłowicz, ale już po fakcie oczywiście, docierał do różnych ludzi z interwencją. Ale to było poza mną i ja takiej wiedzy nie posiadałem.
Dlaczego Marcin Rosół nie powiedział o spotkaniu ministrowi? Może uznał je za mało ważne?
DRZEWIECKI ZNA PRZYBYŁOWICZA Z LISTÓW
Mirosław Drzewiecki pytany przez posła Stefaniuka, czy zna Marka Przybyłowicza, odpowiedział:
Znaczy wiem, panie marszałku, że pan to pytanie zadaje. Znam, ale tylko w jeden
sposób, z listów i ewentualnie różnych takich doniesień go znam, natomiast osobiście nigdy pana Marka Przybyłowicza nie poznałem.
Ciekawe, z których listów i doniesień były minister sportu zna Marka Przybyłowicza, a przede wszystkich kiedy się o tych listach i doniesieniach dowiedział? Dopytywany, mówił tak:
(…) były pisma pana Przybyłowicza właśnie, kilka takich pism, które były kierowane i do mnie, do pana premiera Tuska, do różnych innych instytucji, i one w różny sposób mówiły o totalizatorze, o dopłatach, o grach, ale o samych dopłatach tylko w jednym piśmie tam jest fragment poświęcony dopłatom. To pismo dopiero poznałem zresztą w sierpniu, bo ono dotarło do mnie po tym, jak, jak, jak już było dużo wcześniej w ministerstwie.
To oznacza, że Monika Rolnik, jeśli dostała pismo od Marka Przybyłowicza, nie poinformowała o nim ministra. Pytanie, dlaczego? Może poinformowała Marcina Rosoła? Pytanie, co z tego? Skoro Rosół kontynuował plan z córką Sobiesiaka w roli głównej. A „nieporozumienie” w sprawie pisma z 30 czerwca pozostało niewyjaśnione. Przynajmniej dla ministerstwa finansów, które już planowało (co wiemy z dokumentów wewnętrznych) dopłaty z projektu usunąć.
Ryszard Sobiesiak miał zeznać w prokuraturze, że o akcji CBA dowiedział się z mediów. Jeśli tak, to trzeba przyznać, że ma niezwykły instynkt samozachowawczy. Bo telefony po 25 sierpnia się urywają... A Marcin Rosół go nie ma. Skoro znał donosy i realizował plan, o którym – gdyby nie akcja CBA – ktoś pewnie napisałby kolejny donos…