- To cud, że pilotowi nic się nie stało - zgodnie mówią policja i straż pożarna, które zostały wezwane do wypadku helikoptera na lotnisku w Świdniku. Maszyna należąca do prywatnego właściciela doszczętnie spłonęła po tym, jak w trakcie nieudanego lądowania spadła ziemię. Pilot wyskoczył z helikoptera, zanim ten zderzył się z ziemią.
Zdjęcia z wypadku, do którego doszło w niedzielę ok. godziny 17:15, dostaliśmy na platformę Kontakt TVN24. Z tego co udało nam się ustalić w komendzie świdnickiej policji i straży pożarnej mały, dwuosobowy helikopter należał do prywatnego właściciela, mieszkańca Jarosławca, który ćwiczył w nim podniebne akrobacje.
Skoczył ze spadającej maszyny
- Najprawdopodobniej nastąpiła jakaś awaria, gdy maszyna schodziła do lądowania. Gdy była jakieś dwa metry nad ziemią pilot wyskoczył z kabiny - mówi nam Magdalena Szczepanowska, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Świdniku. Dodaje, że dokładne przyczyny wypadku zbada specjalna komisja.
Policjanci i strażacy, którzy zostali wezwani na miejsce wypadku podkreślają, że pilot miał dużo szczęścia, że nic mu się nie stało. - Przez cały czas był przytomny i po udzieleniu doraźnej pomocy przez strażaków został przewieziony do szpitala na kontrolne badania. Jego helikopter, który spłonął doszczętni gasiły dwie jednostki straży pożarnej - powiedział mówi kpt. Paweł Belniak, rzecznik Straży Pożarnej w Świdniku.
Źródło: Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Kontak TVN24