Upragniona ligowa przerwa zimowo-świąteczna nadeszła. W większości cywilizowanych lig taka przerwa, jakkolwiek długa by nie była, to czas odpoczynku dla zawodników i wzmożonych działań transferowo-organizacyjnych dla sztabu szkoleniowego oraz klubowych władz. Polskich klubów na taki luksus nie stać. W każdym z nich przezorni powinni wyczekiwać na wezwania z prokuratury. To bowiem wymiar sprawiedliwości wyznacza teraz kierunki rozwoju polskich lig. To, co uznawane było za zbawienne dla naszego piłkarstwa, może wkrótce stać się jego zmorą i przekleństwem.
Spokojnie spać mogą jedynie działacze z Łęcznej, Gdyni, Sosnowca, Polkowic i Ostrowca Świętokrzyskiego. Ich kluby zostały już ukarane. Reszta na karę czeka. Akta Zagłębia Lubin i Widzewa już powstają we wrocławskiej prokuraturze. A co z resztą klubów pierwszej, drugiej i trzeciej ligi? Jeśli decydujemy się na ściganie nieuczciwych ligowców bez zastosowania metody „grubej kreski”, zawieśmy rozgrywki. Nie oszukujmy się. Jeśli nawet Widzew, którego współwłaścicielem był Zbigniew Boniek, a trenerem Stefan Majewski, musiał podeprzeć się kilkoma łapówkami by powrócić do ekstraklasy, to niech ktoś odważny i dobrze poinformowany wskaże mi klub, który tego na przestrzeni ostatnich pięciu lat nie robił. Płacili wszyscy, choćby po to by ich nie „przekręcili”. Płaciło się więc bardzo często nie za mecz wygrany, ale za „uczciwe sędziowanie”. Teraz wszystko stanęło na głowie. Na tematy korupcyjne i nie tylko wypowiadają się Ci, którzy największe przekręty robili. Jednych już zatrzymali, innych dopiero zamkną. Ci zagrożeni nie usuną się teraz w cień, bo przecież co jeszcze uda im się zarobić to ich. W prokuraturze część zatrzymanych „sypie” towarzyszy futbolowej niedoli i tylko wiarygodność i liczba tych zeznań zadecyduje o kolejności w której kierowane będą kolejne akty oskarżenia. Wiem, że jedni przyznali się dobrowolnie i karę ponieśli. Inni się nie przyznali i również zostali ukarani. Dlaczego więc pozostałym miano by karę darować? Ano dlatego, że jeśli ścigać będziemy rzetelnie i uczciwie to relegować należało by całą ekstraklasę a prawo gry na najwyższym szczeblu mieli by tylko ci wcześniej już do niższych lig przesunięci.
Ciekaw jestem kto zagwarantuje firmie Allianz, że za rok, dwa lub trzy prokuratura nie znajdzie podstaw do wszczęcia postępowania przeciw Górnikowi Zabrze. Jaki wtedy sens miałaby inwestycja niemieckiej firmy w śląski futbol? Wydaje się, że nikt gwarancji nietykalności dać nie może, a jeśli jakimś sposobem, któryś z pierwszoligowych klubów nie zostałby ukarany, to byłoby to niesprawiedliwe. Jest jeszcze jedna możliwość – ktoś może spróbować taką nietykalność sobie kupić. I jaki w tym wszystkim sens? Wizerunek polskiego futbolu klubowego jest opłakany, jakość mizerna a przyszłość niepewna, Jedyną nadzieją są pieniądze od firm, które zechcą się przy naszej ligowej piłce promować. Inwestycja w piłkarski klub niemal z definicji jest inwestycją niepewną a jeśli dodamy do tego zagrożenie związane z karą za winy sprzed lat nie należy się dziwić, że inwestorzy drzwiami i oknami do Orange Ekstraklasy nie walą. Zawołam za Janem Tomaszewskim – metoda „grubej kreski” panowie. W przeciwnym wypadku zjemy własny ogon.
sergio