Marek Dochnal, po wyjściu z aresztu, wraca na salony. Po niedawnych występach telewizyjnych w minioną niedzielę, bawił w warszawskim hotelu Intercontinental na imprezie charytatywnej. Organizatorem była brytyjska szkoła podstawowa. Gospodarze spotkania nie przyznają się do zaproszenia lobbysty, na którym ciążą zarzuty kryminalne.
Aleksandra Dochnal nie zaprzeczyła w rozmowie z "Dziennikiem", że wraz mężem i córką byli na imprezie w hotelu. Zaraz jednak podkreśliła, że nie sponsorowali balu, który ma wesprzeć fundację "Awangarda" pomagającą osobom niepełnosprawnym.
Szefowa fundacji Margaret Samborski, zapewnia, że nie zapraszała lobbysty, a nawet nie przypomina sobie, by go widziała. O obecności Dochnala na imprezie wie, ale od osób trzecich. Sama jest ciekawa, w jaki sposób na niej się znalazł. Czy w takim razie jego obecność to, według niej, coś złego? "Tego nie powiedziałam" - zaznacza.
Samborski obiecała w ciągu godziny przesłać e-mail z listą sponsorów przyjęcia w Intercontinentalu, ale tego nie zrobiła. Nie odebrała też ponownie telefonu.
Także organizator niedzielnej imprezy, Brytyjska Szkoła Podstawowa nr 91 w Warszawie, nie przyznaje się do zaproszenia Dochnala. "Mógł kupić bilet albo dostać go od któregoś ze sponsorów" - spekuluje jedna z nauczycielek koordynująca przedsięwzięcie.
Posłanka PiS Beata Kempa nie wierzy, że Dochnal znalazł się na takiej imprezie przypadkowo. "Musiał być o niej poinformowany" - mówi była wiceminister sprawiedliwości. I dodaje: "Przyzwolenie, żeby osoby, które wyszły z aresztu, brylowały w mediach, na salonach, i robienie z nich bohaterów to zły sygnał".
Źródło: "Dziennik"