- Przepraszam, czy tu wolne? - uprzejmie zapytał miły pan eleganckiego dżentelmena siedzącego w modnej restauracji. - Oczywiście - odpowiedział dżentelmen, proszę usiąść. - Pan pozwoli, że się przedstawię. Minister - dodał, wyciągając prawicę. - Bardzo mi miło, Lobbysta - odrzekł gość, uprzejmie się uśmiechając. - A to pech - skonstatował Minister, ale nie uchybiając zasadom savoir-vivre'u postanowił kontynuować miłą konwersację z przygodnie poznanym nieznajomym i sięgnął po kartę dań. A tu niespodzianka. W menu lista leków refundowanych.
Brzmi znajomo? Oczywiście. Przecież tak miało wyglądać - według relacji samego zainteresowanego - spotkanie ministra Bolesława Piechy z przedstawicielem koncernu farmaceutycznego w warszawskiej restauracji "Biblioteka". Pomińmy milczeniem fakt, że wzmiankowany lokal to nie fastfood, gdzie w kwadrans spożywa się hamburgera przy wspólnym stole z zabieganymi obywatelami, ale raczej zaciszne, eleganckie i niezbyt tanie miejsce z dala od centrum miasta. Tu nie chodzi o miejsce, tu idzie o formę. Być może ministrom zdarza się to często, ja jednak mam problemy z tym, aby przypomnieć sobie podobną sytuację. Siedzę na przykład z żoną na kolacji, albo z kolegą z pracy spożywam lunch, a tu podchodzi nieznajomy i się przysiada. I traf akurat chce, że to nieznajomy z tej samej branży. No cóż, przypadki chodzą po ludziach - zwłaszcza, gdy ludzie chodzą po restauracjach. Dobrze, że to nie był żaden gbur szukający knajpianej awantury. Przecież - jak to ujął minister - "nie traktuję spotkania indywidualnego, jeżeli siądę przy stoliku i dosiądzie się ktoś". Jeżeli więc teraz CBA pracuje na przykład nad rządowym podręcznikiem "restauracyjny savoir vivre", mam dwie propozycje, jak rozwiązać problem dosiadania się. Pierwsza - najprostsza - to taka, aby na lunch chodzić w towarzystwie. Czas szybko minie na rozmowie i nikt się nie dosiądzie. Drugi pomysł zakłada użycie pewnego fortelu. Na wolnym krześle najlepiej położyć na przykład teczkę i udawać, że jest zajęte. Tylko proszę nie spuszczać jej z oczu - kto wie, czy po powrocie do ministerstwa nie znajdziemy w niej zapłaconego rachunku. A na koniec rada dla wszystkich chodzących do restauracji. Gdy kiedyś jakiś polityk zaatakuje Państwa w restauracji pytaniem: "Przepraszam, czy tu wolne?", proponuję odpowiedzieć: "Wolne. Żarty."