Gdybym powiedział, że po powrocie z wakacji trudno mi było odnaleźć się w Polsce, trochę bym skłamał. Ale tylko trochę. Oczywiście w Stanach co jakiś czas zaglądałem do Internetu, aby być na czasie – no ale co innego obserwować rozwój wydarzeń co dwa-trzy dni i to zza Oceanu, a co innego wylądować w środku zawieruchy.
Wylądowałem więc i na pytanie „co słychać w kraju?” odpowiedź brzmi: słychać sporo. Słychać to, co udało się podsłuchać. Bo - pomijając już to, kogo CBA podsłuchuje a kogo słucha – gdy tak wsłuchać się w niektóre podsłuchy, to wychodzi z nich straszny bełkot. W niedzielę trzy razy wczytywałem koleżance redaktor Adamek tekst stenogramu z podsłuchu szefa Agencji Rozwoju Przemysłu i ni w ząb nie mogłem pojąć treści ani przeczytać owego tekstu tak, aby miał jakiś sens. Ogólny sens jest jednak znany – panowie desperacko próbowali ułatwić życie kompletnie nieznanym biznesmenom z Zatoki Perskiej. Co z tego wyszło – to wiadomo. Nic nie wyszło, moim zdaniem nie wyszła także żadna afera.
Słucham jednak dalej – a właściwie znowu nie słucham, tylko czytam, co zasłyszane. Kolejna rewelacja przeciekowa: rozmowa Schetyny z biznesmenem od hazardu. Aż przytoczę:
RS: Wchodzisz już czy nie?
GS: Nie nie. Poczekam na Ciebie.
RS: W tej chwili jestem na tym k..., na, wjeżdżam na lotnisko.
GS: Dobra, to czekam.
RS: Gdzie jesteś?
GS: Przy kiosku tym głównym.
RS: No to już za minutę będę, no na razie.
Kino akcji normalnie. W następnym odcinku: pasjonujący dialog o tym, że „ten kiosk główny” jest nieczynny i po papierosy trzeba skoczyć do tego mniej głównego, a w kolejnej części jeszcze większa rewelacja: wicepremier zatnie się w lotniskowej toalecie i przez telefon będzie wzywał ślusarza! Yeah. CBA już losuje, komu ów podsłuch podesłać.
Co więc słychać w Polsce? Zależy od tego, gdzie ucho przyłożyć.