Prowokacje są ostatnio w modzie, więc i ja postanowiłem sprowokować. Londyński zespół i napastnik z Wybrzeża Kości Słoniowej są tylko narzędziem, które samo wpadło w ręce. Wydaje mi się bowiem, że zarówno Ci, którzy uważają, że na sporcie i futbolu się znają, jak i Ci którzy znają się mniej, są zdania, że zawodowy piłkarz myśli tylko o tym, jak przechwycić wielką kasę i jak ją najszybciej wydać.
Za tak mało rozgarniętych kopaczy wzięto ostatnimi czasy piłkarzy Chelsea Londyn. Chelsea przeżywa kryzys, Mourinho odchodzi więc … to już koniec. Abramowicz musi szukać nowych piłkarzy. Czy aby na pewno?
Wystarczyło spojrzeć na radość Drogby i jego kolegów po kolejnych strzelanych golach. Na początku było ich niewiele, ale były wygrane. Po 6 do 0 z Manchesterem City nikt nie powinien już mieć wątpliwości. W Chelsea grają zawodowcy, a nie rozkapryszone gwiazdy i przygłupy. Odejście trenera może nie wszystkim się spodobało. Nastanie nowego mogło spodobać się jeszcze mniej, ale gra przeciwko szkoleniowcowi to raczej polska specjalność. John Terry gra w masce na twarzy, by ochronić złamaną kość, Didier Drogba strzela jak wariat i jak wariat się cieszy. Czy takiego poświęcenia można nie docenić? Czy takiej radości można nie wierzyć?
Nie jestem wielkim kibicem zespołu budowanego za wielkie pieniądze przez Romana Abramowicza. Zadziwia mnie jakim sposobem Avram Grant – trener z niższej półki – wyprowadził zespół z kryzysu. Jak już wspomniałem Chelsea to tylko przykład. Przykład zespołu, który tworzą profesjonalni piłkarze, którzy do tego co mają doszli ciężką pracą od najmłodszych lat. To, że ktoś płaci im za tę pracę sto i więcej tysięcy funtów tygodniowo nie jest już ani ich winą, ani wielką zasługą. To zasługa ludzi, którzy potrafią ich nieprzeciętne umiejętności wykorzystać i sprzedać. Nikt na tym nie traci, Kibice którzy płacą za bilety, pay-per-view i dekodery również nie. Nikt ich przecież do tego nie zmusza. To naturalne.
Co jeszcze jest naturalne? Naturalna jest ta piękna radość. Niemal łzy radości na twarzach piłkarzy, którym wychodzi to, co kochają najbardziej. Nikt nie wmówi mi, że gdy Didier strzela kolejne gole myśli o tym ile pieniędzy klub przeleje na jego konto pod koniec tygodnia. Satysfakcji ze zdobycia kolejnego trofeum za żadne pieniądze kupić się nie da.