Łódzkie lotnisko traci kolejne loty. Z powodu zbyt małej liczby chętnych jedno z biur podróży anulowało właśnie letnie loty do egipskiego Sharm El Sheikh. Zagrożone są też loty do jednego z greckich kurortów. Oficjalnie przedstawiciele lotniska komentują, że nie dzieje się nic niepokojącego, nieoficjalnie krytykują prezydent Łodzi za jej politykę względem portu.
Łódzki port lotniczy od trzech lat systematycznie traci pasażerów. Jeszcze w 2012 roku port obsłużył 462 tys. osób, a w zeszłym - o 200 tys. mniej. Tę liczbę ratują letnie czartery - rok temu niemal co piąty pasażer leciał z Łodzi na wakacje.
Nie może zatem dziwić fakt, że w łódzkim porcie z niepokojem przyjęto decyzję o anulowaniu lotów jednego z biur podróży do Egiptu. Zamiast z Łodzi, pasażerowie mają polecieć z innych lotnisk.
- Było po prostu zbyt mało chętnych. Z tego co wiem, to los lotów do greckiego Korfu też nie jest pewny - mówi tvn24.pl Grzegorz Baszczyński, prezes Rainbow Tours.
Dwie prawdy
Oficjalnie łódzki port przyjął decyzję biura podróży ze spokojem. - W poprzednich sezonach też zdarzało się, że niektóre połączenia były anulowane. Takie rzeczy po prostu się zdarzają - mówi Ewa Bieńkowska, rzecznik łódzkiego portu lotniczego.
Tyle, że ten spokój wydaje się nie do końca szczery. Pracownicy lotniska w nieoficjalnych rozmowach na odwołane loty reagują dużo bardziej emocjonalnie.
- Z roku na rok jesteśmy w coraz gorszej sytuacji. Sami sobie nie poradzimy, a w walce o kolejne połączenia zostaliśmy porzuceni przez władze miasta - mówią pracownicy lotniska, którzy nie zgadzają się na podawanie danych osobowych.
Trudno się dziwić, że nasi rozmówcy unikają krytykowania magistratu pod nazwiskiem - w końcu miasto Łódź jest głównym udziałowcem portu lotniczego.
"Nie ma co zaklinać rzeczywistości"
Najwięcej uwag kierowanych jest pod adresem Hanny Zdanowskiej, prezydent Łodzi.
- Pani prezydent robi nam krecią robotę. W wystąpieniach publicznych mówiła wielokrotnie, że latanie z Łodzi nie ma sensu - twierdzą nasi rozmówcy.
Dodają przy tym, że przy takiej postawie władz miasta, łódzki port często jest na przegranej sytuacji próbując znaleźć strategicznego partnera biznesowego.
Co tak zdenerwowało przedstawicieli łódzkiego portu? W tym tygodniu Hanna Zdanowska na łamach prasy nazwała łódzki port "przejawem megalomanii swoich poprzedników". Dodawała też, że "terminal może obsługiwać milion pasażerów, a obsługuje 250 tysięcy a pas lotniczy nie jest w stanie przyjąć samolotów transportowych, bo jest za krótki".
- Nie ma co zaklinać rzeczywistości. Duże lotniska w Modlinie i Warszawie to jest zbyt silna konkurencja dla naszego lotniska. Trzeba szukać innych rozwiązań, jak na przykład rozwianie połączeń typu cargo, które są dużym sukcesem - komentuje te słowa rzecznik Zdanowskiej, Marcin Masłowski.
Rzecznik prezydent Łodzi, podobnie jak jego szefowa jest obecnie w Cannes. Polecieli tam z Warszawy.
Szukając rozwiązań
W tym sezonie, z łódzkiego portu mają startować samoloty do 11 kurortów. Oprócz lotów czarterowych, na rozkładzie lotów można znaleźć sześć innych połączeń. Tanie linie lotnicze latają stąd do Dublina, East Middlands, Londynu i Oslo. Najczęściej z Łodzi latają jednak samoloty słoweńskie linie Adria. Od 29 marca dwa razy dziennie będą stąd latać samoloty do Monachium, a do Amsterdamu - sześć razy w tygodniu. To właśnie z Adrią łódzki port wiąże największe nadzieje.
- Będziemy mocno związani z dwoma olbrzymimi portami lotniczymi w Europie. Tym samym z Łodzi będzie można - z przesiadką - dostać się niemal w każde miejsce na świecie - zaznacza Bieńkowska.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź