- Rafał Sawicz jest człowiekiem bardzo inteligentnym. Jako ksiądz był zawsze osobą zaangażowaną i oddaną swojej pracy - mówił o nim Piotr Szeląg, kolega z seminarium duchownego. - Zawsze wyciąga rękę do drugiego człowieka. Taki ksiądz z prawdziwego zdarzenia, ale też człowiek o wielkim sercu - oceniła z kolei anonimowo przyjaciółka Sawicza. Na internetowej stronie gdańskiej kurii po Rafale Sawiczu jednak nie ma śladu, a on sam nie chce rozmawiać z mediami. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Na internetowej stronie gdańskiej kurii po Rafale Sawiczu, który księdzem został prawie 20 lat temu, nie ma śladu. Nie figuruje w zestawieniach duchownych, nie ma go na liście nominacji na konkretne stanowiska.
Ci, którzy mieli z nim kontakt, na pytanie, gdzie przebywa, najczęściej odpowiadają tak: - Nie wiem, nie umiem powiedzieć.
"Inteligentny, zaangażowany, oddany swojej pracy"
Tylko nieliczni zgadzają się na rozmowę pod nazwiskiem.
- Rafał Sawicz jest człowiekiem bardzo inteligentnym. Jako ksiądz był zawsze osobą zaangażowaną i oddaną swojej pracy. Potwierdzenie to znalazło w tych latach, kiedy przyszło mu z wielkim oddaniem i zaangażowaniem opiekować się osobą księdza arcybiskupa Gocłowskiego - mówił Piotr Szeląg, kolega Rafała Sawicza z seminarium duchownego.
- Jest niezwykle empatyczną osobą. Zawsze wyciąga rękę do drugiego człowieka. Taki ksiądz z prawdziwego zdarzenia. Ale też człowiek o wielkim sercu - oceniła z kolei anonimowo przyjaciółka Rafała Sawicza.
Oświadczenie Rafała Sawicza
Sam Rafał Sawicz nie chce rozmawiać z mediami, bo te - jak twierdzi w wydanym oświadczeniu - potraktowały go brutalnie.
- Zawsze traktował się jako osoba prywatna, co najmniej od kilku lat taką osobą był. I to, co się dzieje obecnie - publikacje prasowe i medialne - odbiera jako dużą przykrość wobec siebie, jako naruszenie swojej prywatności, na co nigdy nie wyrażał zgody - powiedział pełnomocnik Rafała Sawicza, Janusz Masiak, który w jego imieniu przekazał oświadczenie.
Z naszych informacji wynika, że kilkanaście lat temu Sawicz był wikarym w jednym z najważniejszych kościołów na Pomorzu - w Archikatedrze Oliwskiej. Dodatkowo przez ponad siedem lat pełnił rolę kapelana byłego już wówczas metropolity gdańskiego abp. Tadeusza Gocłowskiego. Aż do jego śmierci.
Do połowy 2016 roku służył w tak zwanym okrąglaku na gdańskim Przymorzu. Stąd przeniesiono go do innej parafii. Tam ksiądz Sawicz już się nie pojawił.
Odnalazł się w Urzędzie Miasta Gdańska
Duchowny odnalazł się w Urzędzie Miasta Gdańska, gdzie zaczął pracę w wydziale skarbu. Przepracował półtora roku.
W radzie fundacji Instytut Imienia Lecha Kaczyńskiego Sawicz zasiadł w czerwcu 2017 roku. Zajął miejsce abp. Tadeusza Gocłowskiego, który księdza Sawicza ustanowił wykonawcą swojego testamentu. W lutym ubiegłego roku Sawicz miał złożyć podpis na dokumencie umożliwiającym rozpoczęcie budowy wieżowca przez spółkę Srebrna, powiązaną z Jarosławem Kaczyńskim i Instytutem.
50 tysięcy dla księdza
Austriacki biznesmen Gerald Birgfellner zeznał w prokuraturze, że wyłożył 50 tysięcy złotych w gotówce, które przeznaczone były dla księdza Sawicza właśnie za złożenie tego podpisu.
Reporter TVN24 Maciej Cnota zapytał jego prawnika, czy prawdą jest, że Sawicz cały czas jest księdzem i czy rzeczywiście przyjął 50 tysięcy złotych, jak zeznał Birgfellner.
- Te wszystkie informacje dotyczą prywatnej sfery - odpowiedział krótko Janusz Masiak.
Podpis bez "księdza"
Jeszcze w 2017 roku, kiedy Sawicz stawał się członkiem Instytutu Imienia Lecha Kaczyńskiego, dokumenty podpisywał jako duchowny. Na jego oświadczeniu przekazanym mediom przez mecenasa Masiaka widnieje już podpis bez słowa ksiądz.
Mimo kilku próśb w gdańskiej kurii nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytanie, czy Rafał Sawicz zrzucił sutannę.
Autor: kb//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24