Mamy w Polsce zasoby węgla wystarczające na 200 lat, ale brakuje nam możliwości jego wydobycia - ocenił dr Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, w przeszłości górnik i dyrektor kopalń. Ekspert górniczy odpowiedział na pytania reporterki TVN24 Małgorzaty Marczok i wskazał błędy, jakie jego zdaniem popełnia rząd w postępującym od lat procesie dekarbonizacji kraju.
Ile węgla mamy w Polsce?
Z informacji udostępnianych co roku przez Głównego Geologa Kraju wynika, że obecne zasoby geologiczne węgla kamiennego w Polsce to około 64 miliardów ton, natomiast węgla brunatnego - 36 miliardów ton. - To bardzo duża ilość, w Europie porównywalne zasoby mają tylko Niemcy - podkreśla dr Jerzy Markowski.
Jakie jest wydobycie węgla w naszym kraju?
- Poziom wydobycia węgla kamiennego w Polsce to ok. 54 miliony ton rocznie. Mniej więcej 11 milionów ton to węgiel koksowy, bezużyteczny dla celów energetycznych i opałowych, wykorzystywany przy produkcji stali - zauważa były wiceminister gospodarki. I podkreśla, że węgiel kamienny użyteczny energetycznie przeznaczony jest dla kilku rodzajów odbiorców. - Dzisiaj w najbardziej kłopotliwej sytuacji są ci, którzy używają go do celów ciepłowniczych, do których zaspokojenia rocznie potrzeba ok. 9 milionów ton węgla. Do pieca trafia węgiel większy, w formie groszku czy kostki. Na powierzchnię wyjeżdża bardzo skruszony węgiel, jego znaczna część nie nadaje się do ogrzewania. Węgiel gruby - zdatny do ogrzewania - stanowi od 2 do 5 proc. wydobycia. Mamy zatem jego deficyt, który trzeba uzupełniać importem.
Węgla brunatnego w Polsce wydobywamy co roku ok. 30-40 milionów ton. Za znaczną część wydobycia odpowiadają dwie największa kopalnie w kraju: Turów i Bełchatów. Obie pokrywają zapotrzebowanie sąsiednich elektrowni. Turów ma koncesję i zasoby pozwalające na produkcję energii do 2044 roku, Bełchatów - do roku 2035, z opcją przedłużenie o 30 lat dzięki sąsiednim złożom. W Turowie powstaje 8 proc. energii wykorzystywanej w Polsce, w Bełchatowie - od 22 do 25 proc.
Dlaczego nie możemy wydobywać więcej węgla?
- Prezydent Duda powiedział w 2020 roku, że mamy zasoby węgla na 200 lat - przypomina dr Jerzy Markowski. - I faktycznie, w ziemi znajduje się ilość węgla wystarczająca na taki okres, ale to nie oznacza, że mamy możliwości, by wydobywać go przez 200 lat. Od dłuższego czasu tylko likwidujemy kopalnie. Ktoś uznał, że kopalnie są głównym źródłem emisji dwutlenku węgla w skali całej UE i świata. Tego nie neguję, ale cały czas zadaję pytanie: skoro odchodzimy od czegoś, to dlaczego nie tworzymy żadnej alternatywy? Jedynym realnie powstającym substytutem jest energia odnawialna. W polskich warunkach ma ona jednak ograniczone możliwości. Kampania dekarbonizacyjna poskutkowała tym, że odrzuciliśmy nasz węgiel na rzecz zagranicznego.
Budowa jednej kopalni to koszt ok. 400 milionów euro. Procedura koncesyjna trwa ok. 15 lat. Kopalnie są zwykle głębinowe, więc trzeba zgłębić szyby. Szyb to wydatek rzędu 1,5 miliarda. Powstaje około pięciu lat. Czyli gdybyśmy dziś podjęli decyzję o budowie kopalni, powstałaby ona nie wcześniej niż za 20 lat. Rocznie dawałaby około trzech milionów ton węgla, służyłaby nam przez mniej więcej 15 lat.
Jaki węgiel i skąd jest sprowadzany do Polski?
Jak podkreśla dr Jerzy Markowski, w Europie węgiel kamienny jest dziś wydobywany tylko w Polsce i w Czechach. - Wypełniamy więc deficyt, sprowadzając go z daleka, np. z Kolumbii, Indonezji czy RPA, za duże pieniądze. Węgiel najpierw trafia do portu, potem na statek, następnie do portu w Gdyni, Świnoujściu czy Szczecinie. Stamtąd kierowany jest do składów węglowych. W międzyczasie groszek ulega skruszeniu, zostaje miał, którego nie wrzucimy do pieca. Szansa na to, że węgiel kupiony jako gruby, faktycznie przyjedzie do Polski jako gruby, jest mała. Taki węgiel zazwyczaj jest słaby pod względem zawartości kalorycznej. Energetycy radzą sobie z tym, mieszając go z węglem lepszej jakości, zwykle wydobywanym w naszych kopalniach.
Jak zwiększyć wydobycie węgla w naszym kraju?
- Jest to trudne zadanie, w Polsce po prostu brakuje górników - zauważa dr Jerzy Markowski. - Piętnaście lat temu została zlikwidowana ostatnia szkoła górnicza, a ci, którzy zostali w zawodzie, są kuszeni 120 tysiącami złotych za odejście z niego. Aby zwiększyć wydobycie, należy przede wszystkim zmienić kierunek planu udostępniania nowych pokładów węgla, co da się zrobić w ciągu półtora roku. Innym sposobem jest wpuszczenie do Polski zagranicznych inwestorów, którzy już jakiś czas temu deklarowali chęć i gotowość do wydobywania węgla w naszym kraju - zostawiając tu węgiel i zatrudniając Polaków - jednak władze im na to nie pozwoliły. Niektórzy mieli już nawet koncesję, ale w ostatniej chwili ją wycofano. Teraz sądzą się z państwem o olbrzymie kwoty.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock