Prokuratura poszukuje osoby, która przez internet sprzedała 20-letniej Martynie z Warszawy preparat DNP. Dziewczyna kupiła go, bo chciała szybko schudnąć. Po kilku dniach z objawami zatrucia trafiła do szpitala, gdzie zmarła.
- Dziewczyna przez tydzień zażywała produkt o nazwie dinitrofenol. Stosowała go jako środek odchudzający - mówi Dariusz Ślepokura, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Jak dodaje, z dotychczasowych ustaleń wynika, że jest to silnie trujący herbicyd - rodzaj pestycydu, wykorzystywany do zwalczania chwastów w uprawach.
20-latka musiała zażywać maksymalną dawkę substancji, bo po tygodniu z 50 tabletek w opakowaniu zostało tylko kilka.
"Była cała spocona"
Jak mówią lekarze, dziewczyna trafiła do szpitala w stanie ogólnym średnim, jednak w ciągu kilku godzin jej stan zaczął się pogarszać. - Leżała pod aparaturą, była cała spocona, mokra. Rozmawiała z nami normalnie, ale za każdym razem musiała brać powietrze - relacjonuje jedna z jej koleżanek.
Kiedy lekarze dowiedzieli się, że 20-latka zażyła DNP było już za późno, by jej pomóc. Zmarła z powodu rozległej niewydolności krążeniowo-oddechowej.
Przed śmiercią dziewczyna wysyłała najbliższym dramatyczne sms-y: "W kółko mi gorąco, brakuje mi powietrza", "ledwo oddycham i mam 39,6 temp.", "chyba nie dojdę do szpitala, padnę gdzieś po drodze".
Szybkie spalanie, śmiertelny efekt
Jak tłumaczą specjaliści, DNP gwałtownie przyspiesza przemianę materii w komórkach, a zamiast energii produkuje ciepło. Tak zaatakowany organizm zaczyna w niekontrolowany sposób wydalać wodę. Dziewczyna, choć źle się czuła, po kryjomu przyjmowała tabletki, będąc już w szpitalu i po prostu "ugotowała się". - Środek powoduje, że spalane są większe ilości glukozy i innych substancji kalorycznych, co może prowadzić do utraty masy ciała, ale jednocześnie skutkuje ciężkim zatruciem organizmu - tłumaczy dr Marek Wiśniewski z Pomorskiego Centrum Toksykologii w Gdańsku.
Jak trafił na polski rynek?
Krajowa Rada Suplementów i Odżywek podkreśla, że dystrybucja DNP jest nielegalna. Środek mógł trafić na polski rynek jako efekt tzw. "importu walizkowego" - jest przywożony w paczkach zwolnionych z cła ze względu na ich niską wartość. Takie paczki nie przechodzą kontroli sanitarnej, nie są też sprawdzane certyfikaty jakości zdrowotnej.
Ciśnienie przed wakacjami
Osoby, które liczą na szybki efekt odchudzania tuż przed wakacjami, ratunku szukają nie tylko na siłowni, ale i w internecie. A tam nie brakuje kuszących ofert, np. "schudniesz połykając tabletki z tasiemcem". Główny Inspektorat Sanitarny przestrzega przed podobnymi ogłoszeniami. - To, że coś jest w internecie, a nie w normalnej sprzedaży oznacza, że do takiej sprzedaży nigdy nie zostałoby dopuszczone. Nigdy legalnie tego typu środki nie mogłyby być sprzedawane - podkreśla Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Tomasz Krawczyk z Krajowej Rady Suplementów i Odżywek tłumaczy, że należy weryfikować, czy sprzedawane w internecie produkty są rzeczywiście żywnością i czy firma, która je sprzedaje przy imporcie uzyskała świadectwo jakości zdrowotnej.
Szukają sprzedawcy
Prokuratura zabezpieczyła już komputer dziewczyny, by sprawdzić od kogo kupiła trujący specyfik. Sprzedawcy tego produktu grozi zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci.
Autor: db/jaś//kdj/k / Źródło: Fakty TVN, Polska i Świat
Źródło zdjęcia głównego: tvn24