Jeszcze w czerwcu rzecznik wrocławskiego magistratu zapewniał, że wybudowany na Euro stadion potrzebuje ośmiu atrakcyjnych imprez rocznie, aby przynieść zysk. Tymczasem okazuje się, że utrzymanie areny poważnie obciąża budżet Wrocławia. - Nie zysk jest teraz najważniejszy - kwituje Paweł Czuma.
Wieczór bokserski z walką Kliczko i Adamka, koncert George'a Michaela czy Queen, turniej Monster Jam, czy wreszcie największa piłkarska impreza - Euro 2012. Polish Masters i potyczka Polski z Mołdawią. Wrocławska arena mierzy wysoko. Ale czy i zyski są takie?
Polish Masters i Queen na minusie
- Wpływy do kasy z biletów za koncert Queenu i Polish Masters to łącznie 4 mln złotych - powiedział we wtorek prezydent Wrocława, Rafał Dutkiewicz. Problem w tym, że miasto na organizację tych imprez wydało dużo więcej pieniędzy.
- Straty za te wydarzenia to 10 milionów - przyznał prezydent. Jako, że magistrat zgodnie z umową, dzieli się stratami po równo z firmami współorganizującymi eventy, z budżetu miasta wydano 5 mln.
Inwestycja przynosząca straty?
A co z pozostałymi wydarzeniami organizowanymi na wrocławskiej arenie? Czy były dochodowe? Na samą organizację Euro 2012 miasto wydało 40 mln zł (stadion kosztował dodatkowe 904 mnl zł).
- Dzięki turniejowi nasze miasto mogło się wypromować. Reklama, którą mieliśmy dzięki Euro została wyceniona na 80 mln zł. Poza tym kibice i turyści zostawili we Wrocławiu ponad 300 mln złotych - piszą na stronach miasta urzędnicy.
Jednak realnie do kasy miasta wpłynęło jedynie 11 mln złotych - od sponsorów i samej UEFA.
Nieopłacalne imprezy
Straty przyniosły też imprezy zorganizowane na otwarcie areny. Prezes zarządu spółki Wrocław 2012 przyznał wtedy, że walka Adamka z Kliczko, koncert George'a Michaela i pokaz Monster Jam to łącznie 1,4 mln na minusie.
Miasto wydaje pieniądze nie tylko na organizację imprez. Samo utrzymanie stadionu to kwota rzędu 6 mln rocznie.
- To podstawowa kwota, na którą oczywiście wpływa liczba organizowanych imprez - mówiła w czerwcu Agnieszka Gabryś ze spółki Wrocław 2012.
Urząd miasta pokazał dziś jednak, że liczy pieniądze. Udowonić miał to dziś Dutkiewicz, zwalniając z funkcji wiceprezydenta Michała Janickiego, który był odpowiedzialny za rozliczenia ostatnich imprez, koncertu Queen i Polish Masters. Jak twierdzi magistrat, ich współorganizatorzy do tej pory nie wypłacili miastu 9 mln zł.
"Stadion zarobi na siebie"
Jeszcze w czerwcu rzecznik magistratu zapewniał:
- Oprócz meczów klubowych, potrzebujemy 7-8 atrakcyjnych imprez rocznie, aby stadion utrzymać i żeby zostawał niewielki zysk na rozwój - mówił w rozmowie z reporterem TVN24 Paweł Czuma, rzecznik ratusza.
2 października twierdzi już zupełnie co innego, bo jak się okazuje, mimo atrakcyjnych imprez, zarobku nie ma.
- Wszystko zależy od podejścia do kwestii zysku. Jeśli naszym celem nie był zarobek, a wypromowanie stadionu, to możemy mówić o sukcesie - mówi Czuma. - Jeśli zaś chodzi o faktyczny zysk księgowy, to dotychczasowe imprezy rzeczywiście przynosiły straty. Stadion dopiero uzyskuje renomę, dlatego miasto liczyło się z takim ryzykiem. Na ten moment zysk nie jest jednak najważniejszy - kwituje.
Autor: Olga Bierut, Małgorzata Wójcik//ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY | Piotr Drabik