On skoczy z ponad 36 kilometrów, będzie spadał swobodnie ponad 5 min i przekroczy prędkość dźwięku. Oni z zaciekawieniem śledzą doniesienia o planach Felixa Baumgartnera. - To nasz człowiek. Trzymamy za niego kciuki - mówią prekursorzy wysokich skoków spadochronowych w Polsce.
Baumgartner pochodzi z Austrii. Do dyspozycji ma nowoczesny sprzęt i całą ekipę specjalistów. Oni są z Polski, skakali kilkanaście lat temu i o kosmicznych technologiach mogli jedynie pomarzyć.
- Do wszystkiego doszliśmy sami. Sprzętu nie można było wtedy łatwo kupić - wspomina pułkownik Lech Plezia.
- Teraz skacze się w nowoczesnych skafandrach kompensacyjnych, które wyrównują temperaturę. My mieliśmy jedynie ubiory utrzymujące temperaturę ciała - dodaje jego kolega, pułkownik Władysław Koźmiński.
Rekordy pobite przez GROM
Ale wojskowym spadochroniarzom z Wrocławia nie przeszkodziło to w pobijaniu rekordów wysokości.
- Byliśmy prekursorami skoków w systemie HALO i HAHO (tzw. długie loty) w latach 90. - mówi Plezia. - Z całą odpowiedzialnością można powiedzieć, że mogliśmy uczyć innych na świecie - dodaje.
W sumie wrocławscy skoczkowie wykonali 22 skoki tego typu. W 1999 r. wyskoczyli grupowo z wysokości 8750 metrów, czym pobili rekord Polski w wysokości skoku zbiorowego ze spadochronem. Do 2002 r. wynik ten nie został pobity. Dziś wyższe skoki - do 12 tys. metrów - wykonują tylko jednostki specjalne m.in. GROM.
Dzięki ich rekordom ulepszono sprzęt, ale też poznano lepiej, jak w takich warunkach zachowuje się organizm człowieka.
W stratosferze nie ma deszczu
- We wtorkowym skoku, przy temperaturze około -56 stopni, najważniejsza będzie stabilna pozycja spadania. Jest ważna dla właściwego sterowania ciałem - tłumaczy Koźmiński. - Warunki atmosferyczne nie mają wpływu, bo skok będzie wykonywany z dużej wysokości, a w stratosferze nie ma burz, wiatru czy deszczu - dodaje.
Podkreśla również, że dla powodzenia tego skoku bardzo ważne są przygotowania, które trwają nawet kilka miesięcy. I to zarówno te praktyczne, między innymi w komorze niskich ciśnień, jak i teoretyczne.
"Liczymy, że mu się uda"
We wtorek austriacki skoczek ma zamiar pobić trzy rekordy świata: najwyższy lot załogowy balonem na wysokości 36 576 metrów, najwyższy skok spadochronowy oraz najdłuższy spadek swobodny (ok. 5 minut i 30 sekund) i ustalić jeden nowy - jako pierwszy człowiek chce przekroczyć prędkość dźwięku podczas spadku swobodnego.
Ostatni rekord najwyższego lotu spadochronowego należał do Josepha Kittingera. W 1960 roku skoczył on z wysokości 31 333 metrów. Obecnie prawie dziewięćdziesięcioletni Amerykanin jest doradcą Austriaka.
- To bardzo duże wyzwanie. Nasze skoki trwały maksymalnie 140 sekund - mówi z uznaniem Plezia. I dodaje: - Ale to wciąż nasz człowiek. Liczymy, że mu się uda.
Autor: Mateusz Nawrocki/drud/roody/k / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum płk. Władysława Koźmińskiego