Czołowe zderzenie na ekwadorskiej drodze - to tragiczny finał wyprawy dwóch studentów z Wrocławia, którzy rok temu na motocyklach ruszyli w podróż dookoła świata. - Pomimo mojej resuscytacji Maks zmarł, zanim karetka dotarła na miejsce - mówi Krzysztof i prosi: - Proszę was bardzo, pamiętajcie Maksa, jednego z najlepszych ludzi jakich kiedykolwiek znałem.
- Na drodze między Quito a granicą Kolumbii, na jednym z zakrętów, samochód jadący z naprzeciwka ściął zakręt, uderzając we mnie i w Maksa - tłumaczy Krzysztof, który po wypadku został przetransportowany do ekwadorskiego szpitala. Przed przybyciem na miejsce ratowników to jednak on próbował resuscytować swojego towarzysza podróży, Maksa. - Pomimo mojej resuscytacji Maks zmarł, zanim karetka dotarła na miejsce - dodaje.
"Maks był szczęśliwy i zmarł robiąc to, co kochał"
- Proszę was bardzo, pamiętajcie Maksa, człowieka którego kochałem, który był moim najlepszym przyjacielem i jednym z najlepszych ludzi jakich kiedykolwiek znałem. Kogoś bez kogo ta cała wyprawa nie miała by sensu, a na pewno by się nie udała. Maks był szczęśliwy i zmarł robiąć to co kochał. Bądźmy myślami z jego rodziną - apeluje Krzysztof.
Jak informują dziennikarze ekwadorskiego dziennika El Norte, na policję trafił już kierowca, który podejrzany jest o spowodowanie wypadku.
Przejechali dziesiątki tysięcy kilometrów
Maks i Krzysztof to studenci z Wrocławia. Na swoją wyprawę dookoła świata ruszyli we wrześniu, mając w planach przejechanie 37 krajów i dziesiątki tysięcy kilometrów na swoich motocyklach. Byli na Bałkanach, zjechali południową część Azji, zwiedzili Australię i stamtąd dostali się do Ameryki Południowej. Do Wrocławia mieli dotrzeć za miesiąc.
Autor: bieru / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: elnorte.ec