Zajmował się zwierzakiem tak długo, jak długo pozwalały mu siły, ale w obliczu postępującej choroby musiał się poddać. Właściciel owczarka oddał swojego psa do urzędu miasta w Nowej Soli (woj. lubuskie), bo nowotwór z każdym dniem coraz brutalniej pozbawia go energii i nie jest już w stanie zaopiekować się zwierzęciem. Chce znaleźć mu nową rodzinę. Podczas rozstania płakali obaj. Pies długo nie mógł odnaleźć się w obcym kojcu miejscowego przytuliska.
Ostatni uścisk od pana, obcy ludzie, ciasny kojec. Rozgoryczony Bary zaczął tęsknić za właścicielem tuż po tym, jak stracił go z oczu. 8 maja, jak codziennie rano, wyszedł ze swoim panem na spacer. Tego dnia nie wrócił z nim jednak do domu. Leszek Raj, właściciel owczarka, zdecydował, że odda go do urzędu miejskiego w Nowej Soli (woj. lubuskie). Cierpi na nowotwór i zajmował się zwierzakiem tak długo jak mógł, jednak z uwagi na chemioterapię, jakiej musi się poddawać w szpitalu, nie może zapewnić Baremu stałej opieki. Z miłości do przyjaciela postanowił znaleźć mu nowego pana.
Ciężkie rozstanie
- Zgłosił się do urzędu i opowiedział swoją historię. Jako strażnik nie miałem obowiązku przygarnąć zwierzęcia, bo zajmujemy się tylko porzuconymi i bezpańskimi. Ale przecież zdrowy rozsądek nakazuje zachować się po ludzku. Właściciel podpisał oświadczenie, w którym zrzekł się opieki nad psiakiem i oddał go w nasze ręce. Muszę przyznać, że się wzruszyłem. Pies miał takie biedne oczy kiedy rozstawał się z panem, nie wiedział co się dzieje, skomlał… chwyciło mnie to za serce - opowiada Jacek Baranowski, strażnik miejski.
Sprawę zgłosiła TVN24 wolontariuszka, która pracuje w przytulisku, do którego odwieziono psa. - Ta przykra sytuacja bardzo nas wszystkich poruszyła. Właściciel dzwoni, dopytuje się o Barego, ale każdy telefon kończy się płaczem w słuchawkę. Już się nie zobaczą. Jest na tyle słaby, że nie może go nawet odwiedzać. Wiemy, że zrobił to po prostu z miłości - przyznaje Agata Rutkowska.
Psie smutki
Czworonóg od początku czuł się zdezorientowany. Po przyjeździe do przytuliska nie chciał wejść do kojca. - Przekonaliśmy go parówkami, dopiero wtedy dał sobie założyć obrożę i zamknęliśmy go za ogrodzeniem. Jest cały czas nerwowy, to pies domowy, nie umie się załatwić w zamknięciu. Na początku warczał i szczekał, ale to raczej ze strachu niż z agresji - wyjaśnia Elżbieta Nowakowska, inna wolontariuszka.
- Zrobiłam mu zdjęcia, na których ma tak smutny pysk, że może się wydawać, że płacze. Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, szlochał. Tak jak jego pan. Trzeba mu kogoś znaleźć. Chcielibyśmy zdążyć powiedzieć byłemu właścicielowi, że Bary jest bezpieczny i kochany - dodaje.
"Niech się dobrze chowa"
Udało nam się skontaktować z panem Leszkiem, który opowiedział o Barym. - To wspaniały pies. Naprawdę kocha ludzi, dzieci. Ale ma charakter, nie lubi, kiedy się go bezsensownie zaczepia. Był do mnie bardzo przywiązany, pamiętam jak uciekł z domu przez małe, ciasne okno i przebiegł kilka ulic żeby dołączyć do mnie kiedy wyszedłem coś załatwić - wspomina ze wzruszeniem były opiekun.
- Co chciałbym powiedzieć nowemu opiekunowi? Bo ja wiem… niech mu się Bary dobrze chowa - życzy.
Nie tylko Bary został bez domu
Wolontariusze szukają nowego opiekuna. Póki co, pies jest własnością miasta. Zajmują się nim wszyscy chętni na zmianę ze strażnikami miejskimi. Bary nie jest jedynym psem z tak smutną historią. - Warto podkreślić, że jest u nas wiele zwierząt czekających na adopcję. Jest Kosmuś, kot Czaruś, wystraszony pies Misiu, które pierwsze kilka miesięcy przesiedział trzęsąc się w budzie. W każdy weekend dostają od nas puszki z jedzeniem, robimy im takie małe święto, bo w tygodniu jedzą tylko suchą karmę. Mają zapewnioną opiekę, ale czekają na prawdziwy dom - mówi Elżbieta.
W poniedziałek Bary trafił do nieco lepszej noclegowni, "hoteliku" dla psów. Mieszkańcy Nowej Soli zbierają pieniądze na sfinansowanie jego pobytu, jedna noc kosztuje 10 złotych. Wolontariusze twierdzą, że wciąż przeraźliwie tęskni za panem Leszkiem, ale "staje na nogi" (a raczej łapy) i jest gotowy oddać kawałek swojego wiernego, psiego serca nowemu opiekunowi.
Chętnych nie brakuje
Po przybliżeniu historii Barego widzom TVN24 oraz czytelnikom tvn24.pl, na Kontakt 24 masowo napływają zgłoszenia od ludzi pragnących adoptować czworonoga. Obecnie należy on już do miasta Nowa Sól, co wiąże się z całą procedurą adopcyjną.
- Przyszli właściciele muszą wypełnić ankietę przedadopcyjną, w której zadajemy liczne pytania dotyczące warunków, w jakich pies będzie przebywał. Następnie udajemy się do tych miejsc z tzw. wizytą adopcyjną i sprawdzany jak ankieta ma się do rzeczywistości. Jeśli wymogi zostają spełnione, zawierana jest umowa z urzędem miasta, a pies trafia do nowego domu - tłumaczy Magdalena Samborska, wolontariuszka przytuliska w Nowej Soli.
W razie chęci przygarnięcia psiaka, swoje zgłoszenia należy kierować bezpośrednio do wolontariuszek, których numery telefonów podane są w opisie wydarzenia na Facebooku pt. "BARY... kto spełni ostatnie życzenie jego pana o nowym domu?"
Autor: ww/ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań