Lech Wałęsa jest z jednej strony osobą symboliczną, a z drugiej sam sobie nieraz dużo szkodzi swoim roztrzepaniem i chaotycznością. Ja też mam z nim jakieś swoje rachunki - powiedział w "Faktach po Faktach" były premier oraz prezes PSL Waldemar Pawlak.
Były premier odniósł się do wyniesionych w domu gen. Czesława Kiszczaka teczek dotyczących TW "Bolka", w których jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek" oraz tłumaczeń byłego prezydenta w tej sprawie.
Jak powiedział Waldemar Pawlak, Wałęsa jest "z jednej strony osobą symboliczną, a z drugiej sam też sobie dużo szkodzi nieraz takim swoim roztrzepaniem i chaotycznością".
- Ja mam też z nim jakieś tam swoje rachunki. (...) Kiedy byłem premierem, zakładałem, że można budować równowagę między prezydentem Wałęsą a klubem SLD, który był wtedy mocniejszy, większy od PSL. A nie przypuszczałem, że mogą się dogadać - wspominał b. prezes ludowców.
- Najbarwniej to Józek Oleksy opowiedział mi kiedyś. Mówi: "Po uroczystościach majowych poszliśmy do Wałęsy - Oleksy już jako premier, Kwaśniewski jako przewodniczący klubu - i w pewnym momencie Wałęsa mówi: panie Kwaśniewski, z panem to się w ogóle nie można dogadywać. Mieliśmy wyrzucić Pawlaka, pan miał być premierem, a Oleksy kandydatem na prezydenta. Pan jest w ogóle niewiarygodny" - przytaczał były prezes PSL.
Dodał, że można to przeczytać w książce gen. Mariana Zacharskiego, który ujawnia kulisy spotkań dotyczących zmiany rządu.
- Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nie wyszło to na zdrowie ani prezydentowi Wałęsie, trochę może mniej szkodliwe było to dla Aleksandra Kwaśniewskiego - ocenił b. prezes PSL.
"Miał wspaniałe chwile, ale też niezbyt chlubne przypadki"
Pawlak pytany, jaką wiedzę miał o rzekomej współpracy Lecha Wałęsy z SB, odpowiedział, że politycy Porozumienia Centrum wspominali o pewnych osobach, które mogły mieć takie ciemne karty. - O prezydencie Wałęsie nie słyszałem. Dopiero potem to się pokazało w 92. roku tak bardzo drastycznie - dodał.
- Trzeba przypomnieć, że jest wiele zagadek. (...) Pierwsza teczka, która się pokazała, miała uniemożliwić Wałęsie uzyskanie nagrody Nobla. Okazało się, że była fałszywa. Potem była druga teczka w Urzędzie Ochrony Państwa, którą Wałęsa wypożyczył sobie i potem - jak minister Siemiątkowski pisał do prezydenta Kwaśniewskiego - oddał zdekompletowaną, co mogłoby wskazywać na różne rzeczy. Na koniec się odnalazła trzecia teczka, całkiem kompletna. W ogóle taka nienaruszona - zwrócił uwagę Pawlak.
Pytany, czy ujawnione dokumenty wpływają na jego ocenę Lecha Wałęsy, odpowiedział, że nie jest to na pewno laurka, ale pewien cień na jego historii. - Trzeba doceniać jego zachowania, role i obecność w tej historii, ale też z pewną proporcją. To znaczy były momenty, kiedy on miał wspaniale chwile, ale też mu się zdarzały niezbyt chlubne przypadki. Gdyby dziś całkowicie się odsunął od życia publicznego, to pewnie by tam nie było pokusy, żeby się tak dogrzebywać - ocenił Pawlak.
Pawlak o 100 dniach rządu
Pawlak skomentował również podsumowanie 100 dni rządu Prawa i Sprawiedliwości. Odnosząc się do sztandarowego programu PiS Rodzina 500 plus, powiedział, że część najłatwiejsza, czyli przyjęcie i podpisanie ustawy nastąpiło, ale teraz trzeba się zmierzyć z jego realizacją.
Dodał, że ważna jest również sprawa płynności. - Żeby pieniądze do samorządów docierały - podkreślił.
Pawlak ocenił, że drugim projektem, który można zauważyć, jest plan Morawieckiego. Pytany, czy podpisałby się pod tymi zapowiedziami, odpowiedział, że postulat, żeby wzmocnić polską gospodarkę, konkurencyjność, jest jak najbardziej słuszny.
- Myślę, że tutaj warto przywołać opinię pani profesor Staniszkis, że PiS w wielu sprawach ma całkiem dobrą diagnozę sytuacji, natomiast nie zawsze propozycje rozwiązań są najszczęśliwsze. Czasami są takie, że mogą wywołać wręcz odwrotne skutki - dodał.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24