Tego można się było spodziewać, bo działania, które PiS podejmował, absolutnie do tego zmierzały - powiedział w "Kropce nad i " Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier skomentował w ten sposób środową decyzję Komisji Europejskiej o wszczęciu wobec Polski procedury monitorowania praworządności.
Marcinkiewicz ocenił rozpoczętą dziś przez KE procedurę wobec Polski jako "duży wstyd" dla naszego kraju. Jednak jego zdaniem decyzja ta nie będzie miała wielkiego wpływu na przyszłe kroki podejmowane przez polityków PiS.
- Mam takie przekonanie, że Jarosław Kaczyński się tym nie przejmie. To nie jest coś, co go poruszy - mówił Marcinkiewicz.
Jak tłumaczył, dowodzi tego m.in. to, że Sejm nadal pracuje nad ustawami, które mogą wzbudzić - także w Brukseli - podobne kontrowersje, co ostatnie zmiany wokół Trybunału Konstytucyjnego. Wymienił wśród nich np. nową ustawę o policji czy ustawę, która przewiduje ponowne połączenie urzędów ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
- Nie jestem naiwnym człowiekiem. Wiem, że Jarosław Kaczyński chce przeprowadzić w Polsce rewolucję. Chce dokonać zmiany wszystkich instytucji, jakie w Polsce są - mówił Marcinkiewicz. - Chce dokonać zmiany wszystkich osób, które w tych instytucjach, ważnych dla rządzenia Polską, pracują. I wie, że w wielu miejscach będzie naruszał konstytucję - przekonywał były premier.
Nie zgodził się także z tym, w jaki sposób rządzący ocenili dzisiejszą decyzję KE. Rzecznik rządu wszczętą dziś procedurę określił jako "standardową". - Normalna sytuacja, która na 28 krajów spotyka tylko Polskę? Okej, fajna mi normalność - ironizował Marcinkiewicz. Jak mówił, Beata Szydło nie może udawać, że "nic się nie stało".
"Niemcy mają dłuższą tradycję demokracji"
Gość "Kropki nad i" ocenił, że - wbrew opiniom polityków PiS - unijni, w tym niemieccy politycy, mają prawo do krytykowania sytuacji w naszym kraju. - Oni mają dłuższą demokrację, dłuższą tradycję niż nawet Polska - tlumaczył Marcinkiewicz.
Dodał przy tym, że nie spodobała mu się wypowiedź szefa europarlamentu Martina Schulza, który powiedział, że ostatnie zmiany w polskiej demokracji to przykład "putinizacji europejskiej polityki". Marcinkiewicz ocenił te słowa jako wypowiedziane "na wyrost" i "być może niepotrzebnie".
Jednocześnie odniósł się do listu, jaki Zbigniew Ziobro wysłał do unijnego komisarza Guenthera Oettingera, w odpowiedzi na zapowiedź objęcia Polski unijnym nadzorem. Minister sprawiedliwości podkreślił w nim, że jego dziadek w czasie II wojny światowej walczył z "niemieckim nadzorem" w szeregach Armii Krajowej.
- To, że dziadek Zbigniewa Ziobro był w AK, to nie znaczy, że Zbigniew Ziobro jest aniołem i że realizuje wspaniałą politykę dla Polaków. Przecież jedno z drugim nie ma nic wspólnego - powiedział Marcinkiewicz.
"Bardzo zły obraz Polski"
Były premier przekonywał, że z powodu ostatnich wydarzeń wokół TK czy mediów publicznych, obraz Polski w Unii Europejskiej jest dziś "bardzo zły".
- Wszyscy są bardzo zaniepokojeni, bo to są różne instytucje finansowe, które zainwestowały w Polsce. Mają tu swoje pieniądze i boją się o to, co z tymi pieniędzmi się wydarzy - mówił Marcinkiewicz. Jak tłumaczył, powodem tego zaniepokojenia nie są jednak wcale zapowiedzi gospodarcze PiS, dotyczące np. wprowadzenia podatku bankowego.
- Chodzi im o to, jaka jest atmosfera w Polsce i czy łamana jest konstytucja - zaznaczył Marcinkiewicz.
Autor: ts/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24